W.A.B., Warszawa 2021.
Wyprawa
Ta niepozorna objętościowo książka jest opowieścią o wielkich marzeniach do zrealizowania nawet za ogromną cenę. Henry Worsley od najmłodszych lat pasjonuje się wyprawą na Antarktydę: w 1914 roku na taką eskapadę wybrał się Ernest Shackleton - dowódcą statku był wówczas Frank Worsley, przodek Henry'ego. W "Białej ciemności" pojawia się zapis dwóch ważnych wypraw na Antarktydę - a dodatkowo migawki z przeszłości, które stały się punktem wyjścia dla bohatera książki. Antarktyda sama w sobie nie może być kusząca, przynajmniej dla większości czytelników: to wyzwanie i ciągłe zagrożenia, ekstremalne warunki pogodowe, szczeliny, do których można wpaść, brak cywilizacji i ewentualnej pomocy. To szansa na sprawdzenie własnych możliwości - coś, co każdego z osobna podróżnika przyciąga. Ale dla rodziny Henry'ego Worsleya jest jasne, że każdy ma swoją Antarktydę - każdy człowiek potrzebuje miejsca, w którym będzie mógł się sprawdzić, uruchomić pierwotne instynkty i zdać się wyłącznie na własne siły. Pozostać z własnymi myślami i torturować organizm - żeby dowiedzieć się, ile można znieść.
Nie jest "Biała ciemność" typową biografią. David Grann pozwala jednak poznać bohatera z różnych perspektyw. Przedstawia go przez pryzmat wojskowej przeszłości - służby w najbardziej wymagającej jednostce, stosunku do podwładnych - tu wyszukuje elementy (cechy charakteru oraz same zachowania), które przydają się w komentowaniu samych eskapad na biegun. Henry Worsley wydaje się być najlepszym człowiekiem do zrealizowania tak dziwnej misji. On sam odczuwa nieprzepartą chęć przemierzenia dawniej wytyczanych i niedokończonych tras. Gromadzi ekipę, z którą będzie mógł zrealizować marzenie - później, w drugiej wyprawie, wyrusza samotnie. Wprawdzie nawiązuje łączność radiową i przesyła informacje o swoich wyczynach, jednak ich w tomie nie ma. Autor spogląda trochę z zewnątrz, nie oddaje głosu bohaterowi, za to pozwala wypowiedzieć się członkom jego rodziny. Opowiada o żonie i o dzieciach, przedstawia ich stosunek do groźnych wypraw. Stawia na familiarny charakter historii - tam, gdzie to możliwe. A jeśli ma przedstawiać Antarktydę - rezygnuje z podręcznikowych informacji. To ważne, bo i tak nie udałoby się wpłynąć na wyobraźnię czytelników tak bardzo. Tu autorowi pomagają fotografie. W tomie znajduje się mnóstwo zdjęć - z dawnych czasów i z tych najnowszych, artystyczne i dokumentujące wyprawy. Za każdym razem chodzi o pokazanie bezkresnego krajobrazu, jego surowości oraz - potęgi przyrody wobec słabości człowieka. Na pustkowiach lepiej widać rozmaite zagrożenia (robi wrażenie zwłaszcza zdjęcie przedstawiające szczelinę w lodowcu tuż obok namiotu). Dzięki temu łatwiej będzie odbiorcom pojąć ogrom niebezpieczeństw i pułapek czyhających w tej przestrzeni. Antarktyda przerzucona do materiału fotograficznego to znakomity pomysł - wprawdzie ilość zdjęć trochę rozrzedza i tak lekką w tonie narrację, ale nie jest to przeszkodą: część wyjaśnień po prostu przenosi się na materiał wizualny. David Grann wie, jak przekonać do siebie czytelników. Przedstawia im historię Worsleya tak, by zaangażowali się emocjonalnie w wielką przygodę, trudną do wyobrażenia - i zrozumieli, jak wyglądała droga autora do realizowania marzeń. Jest to książka podróżnicza, w której nie ma miejsca na niepotrzebne pytania o cel. Liczy się tylko możliwość bycia sobą w każdych warunkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz