Dwie Siostry, Warszawa 2020.
Szkoła
Lotka uwielbia czytać powieści kryminalne i detektywistyczne, temu zadaniu poświęca się w szkole, bo na lekcjach nic ciekawego się nie dzieje. I chociaż zwyczaj czytania pod ławką modny był raczej pół wieku temu, miło przypomnieć odbiorcom, że i taką możliwość nieuważania na zajęciach mają. Martyna Skibińska w powieści „Wyjaśnij to, Lotko” sięga po ten rodzaj rozrywki, być może po to, by zainspirować bohaterkę. Lotka, która zwyczajnie nudzi się we własnej rzeczywistości, sprawdza, co porabia jej ukochana postać z kryminałów. Dzięki takiej lekturze wyrabia sobie zmysł obserwacji i umiejętność wyciągania wniosków: Lotka zresztą musi logicznie myśleć, a nawet wykorzystywać sztuczki śledczych w rodzaju rozpisywania sobie zdobytych danych – jeśli ona nie wyjaśni afery w szkole, nikt tego nie zrobi. Zresztą, szczerze mówiąc, nikogo specjalnie nie interesują problemy placówki. Wystarczy, że lekcje trwają po dziesięć minut, bo ktoś przeprogramował dzwonki, a do tego – że istnieją poważne powody, żeby odwołać zajęcia całkowicie. I tak stopniowo ktoś poprawia nastrój uczniom, a pogarsza nauczycielom. Lotka, która zwykle chowa się w cieniu i woli nie zwracać na siebie uwagi, tym razem może zabawić się w detektywa i sprawdzić, co naprawdę dzieje się wokół niej. Choćby z ciekawości – przecież nikt nie powierzy dziecku sprawy kryminalnej, to nie bajka.
„Wyjaśnij to, Lotko” to powieść, która młodych odbiorców ma przyciągnąć sensacją, a trochę starszych – satyrą. Autorka bawi się nazwami własnymi, wykorzystuje nawiązania do rzeczywistości, proponuje rozwiązania, w których ukryte jest drugie dno – nie do wskazania przez najmłodszych, jednak na tyle wyraziste, by przyciągało rodzajem szyfru. Martyna Skibińska dzięki takiemu zabiegowi zyskuje łatwość kreowania rzeczywistości: znacznie wygodniej odbijać się od istniejących motywów niż budować od zera świat, w którym będą funkcjonować bohaterowie. Dodatkowo autorka może też zdradzić, co sądzi na pewne tematy związane z dzisiejszymi wyzwaniami. To nic, że wkracza w środowisko dzieciaków: również tu pojawić się mogą testy na inteligencję, poszukiwania komentarzy wplecionych w narrację. Przez taki zabieg – naturalny w powieściach dla dorosłych, rzadki w książkach dla dzieci, Martyna Skibińska z jednej strony zyskuje na oryginalności, z drugiej – traci na prawdopodobieństwie. Jednak literatura rozrywkowa rządzi się swoimi prawami, można uznać, że taki ma pomysł na bajkową opowieść. I tak Lotka będzie musiała wiele faktów ze sobą powiązać, żeby odkryć, co kryje się za dziwnymi zjawiskami. Jest „Wyjaśnij to, Lotko” książką dla bardziej wymagających młodych czytelników – dla tych, którym znudziły się bajkowe motywy i infantylne skojarzenia. Tu dzieje się sporo niewytłumaczalnych zjawisk, a bohaterka w odkrywaniu ich jest osamotniona – nikt nie nadąża za jej wyćwiczonym na kryminałach umysłem, więc Lotka to jedyna nadzieja na odkrycia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz