Prószyński i S-ka, Warszawa 2013.
Tłumaczenie świata
„Syndrom czerwonej hulajnogi” można zaklasyfikować albo jako opowieść rodzica o dziecku (to charakterystyczny odłam literatury wspomnieniowej), albo jako opowieść o codzienności z chorobą – chociaż tutaj choroba nie dotyczy narratorki, jest więc oglądana z zewnątrz. Mirka Jaworska wychowuje z partnerem troje dzieci: ich wspólna pociecha „inaczej rozumie świat”. Michał to dziecko autystyczne. Matka nie traktuje tej przypadłości jako choroby, za to stara się stawiać diagnozy, szukając szczegółowych informacji, a przede wszystkim dąży do zrozumienia Michała i jego sposobu postrzegania rzeczywistości. Książka jest zapisem walki o normalność – aż do pełnoletności Michała.
Jaworska drobiazgowo analizuje wszelkie nieprawidłowości w rozwoju dziecka, a jednocześnie stara się objawy choroby ująć tak, by wytłumaczyć je otoczeniu. Chce szukać zrozumienia, usprawiedliwiać rozmaite gesty, przez obcych ludzi odbierane jako wyraz złego wychowania – a nade wszystko próbuje czytelnikom udowodnić, że jako matka nie popełniła błędów wychowawczych, o które jest posądzana. Przedstawia zatem całe szeregi scenek niewygodnych – gdy jej dziecko bije się z kolegami w przedszkolu czy szkole – i gdy inni rodzice nie chcą, by Michał przebywał z ich maluchami. Autorka tłumaczy postępowanie Michała i przekonująco argumentuje, ale do końca nie zamierza zastanawiać się nad odczuciami innych rodziców. Chciałaby, żeby cały świat akceptował Michała, ale ma się wrażenie, że dziwi ją i denerwuje powierzchowny brak akceptacji, który od drugiej strony stanowi zwykłą troskę o bezbronnych najbliższych. Takie małe konflikty i próby obrony zajmują sporą część tomu. Czasami trudno nie przyznać racji autorce, innym razem to właśnie jej postawy budzą zastrzeżenia. Ale przecież w opowieści matki zmuszonej do ciągłej walki trudno o obiektywizm.
Życie Michała toczy się wokół codziennych wyzwań, niekiedy też wiąże się z dramatycznymi potyczkami. To matka wie więcej niż niektórzy lekarze o autyzmie i związanych z nim kłopotach. Ale ma ona też materiał do porównań: pamięta z dzieciństwa zachowania siostry, zbliżone do autystycznych postaw. Łatwiej jej zatem dotrzeć do sedna problemów Michała. Autorka proponuje też ciekawe z punktu widzenia czytelników interpretacje konkretnych zachowań. Każdy, kto ma w swoim otoczeniu dotknięte autyzmem dziecko, może zatem porównywać wnioski, lub przynajmniej z innej perspektywy oceniać sytuacje. Michał postępuje niezgodnie z oczekiwaniami otoczenia nie przez złośliwość czy braki w wychowaniu, ale ze względu na inny sposób odbierania bodźców z zewnątrz. Wiele wyjaśnień Mirki Jaworskiej może pomóc rodzicom autystyka – a społeczeństwu uświadomić, że nie zawsze warto wygłaszać pochopne sądy.
Zdarza się, że uwagę od podstawowego tematu odwraca narracja. Jaworska pisze tak, jakby opowiadała. Lubi zmieniać szyk wyrazów, przesuwając czasowniki na koniec zdania, nie stroni od potocyzmów wplatanych w tekst nagle. Bez przerwy stosuje wykrzyknienia i pytania retoryczne, zwłaszcza te pierwsze wywołują wrażenie krzyku i momentami męczą, wbrew intencjom autorki. W ów nienaturalny styl da się jednak szybko wpaść: zwłaszcza że książka nie ma dostarczać rozrywki, a informować o życiu z autystycznym dzieckiem. W całej historii pojawia się również głos dorosłego Michała, a nawet element nadający całemu tekstowi dramatyzmu. „Syndrom czerwonej hulajnogi” musi trafić do zainteresowanych autyzmem – ale jeśli po tę książkę sięgnie zwykły odbiorca, również powinien wyczytać z niej kilka ważnych prawd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz