Filia, Poznań 2020.
Zarabianie w internecie
Jest ta książka reklamowana jako najzabawniejsza powieść tego roku i nie do końca należy w to wierzyć. Bo chociaż Majka Nowak radzi sobie z satyrycznym komentowaniem rzeczywistości wirtualnej i tendencji wśród influencerów, to jednak pomysłu na dużą formę nie ma i poprzestaje na szeregu monologów wewnętrznych bohaterki-nieudaczniczki. Majka z książki nie ma zbyt wiele do zaoferowania potencjalnym fanom. Na razie traci pracę, co oznacza, że będzie mieć trochę wolnego czasu i więcej niż zwykle pieniędzy na koncie (nie myśli o tym, że trzy wypłaty mają jej zapewnić stabilność finansową dopóki nie znajdzie sobie kolejnego zatrudnienia – cieszy się z faktu, że są). Skoro już nie musi chodzić do pracy, postanawia zrobić karierę w internecie – bez konieczności wychodzenia z domu i rezygnowania z ulubionych rozrywek. Maja ma nadwagę, jest niezbyt urodziwa (przynajmniej nie znosi widoku swojej twarzy na zdjęciach), najchętniej przesiaduje w dresach, a ponadto jest dość zaniedbana. Brakuje jej kondycji i motywacji do tego, by coś w swoim życiu zmienić. Niespecjalnie dba o porządek, nie ma faceta (co niezmiennie irytuje jej mamę) ani żadnych talentów, które mogłaby spieniężyć. O swoich brakach boleśnie się przekonuje w czasie prób zostania influencerką. Bo ktoś, kto nie ma o sobie zbyt dobrego mniemania – jak Majka właśnie – nie ma też szans na pociągnięcie za sobą tłumów. Bohaterka musiałaby najpierw uwierzyć w siebie, a później przyjąć do wiadomości fakt, że inwestycje są nieodłącznym składnikiem sukcesu. Najlepiej wychodzi Mai picie wina i oglądanie seriali. A na tym trudno zbić fortunę.
Kiedy bohaterka postanawia zostać influencerką, kształtuje się też sama książka. Maja relacjonuje swoje perypetie w kolejnych rozdziałach tematycznych. Chce być najpierw fitinfluencerką i toczy walkę z własnym lenistwem, nadwagą oraz nieumiejętnością wykonywania różnych ćwiczeń, później próbuje między innymi zaangażować się w przedstawianie zdjęć zwierząt (tyle że jej kot nie chce współpracować), prezentowanie ubrań, makijażu na różne okazje, chce spróbować swoich sił w aranżacjach wnętrz, w travellingu, albo w rękodzielnictwie – za każdym razem ponosząc przewidywalną porażkę. Maja nie nadaje się po prostu do robienia kariery w internecie, ale nie przyjmuje tego do wiadomości. Niesiona entuzjazmem, realizuje kolejne ambitne projekty, ale zapału wystarcza jej na start.
„Jak nie zostałam influencerką” to książka zabawna – ale też przewidywalna, co jest największą jej wadą. Autorka w zasadzie nie wychodzi poza kolejne doświadczenia bohaterki prowadzące do porażki w dziedzinie internetowych blogów, nie pozwala jej na życie poza modnym światkiem. To może w pewnym momencie zmęczyć. Nawet jeśli potężną bronią Majki Nowak jest ironia (i autoironia bohaterki), brakuje tu czegoś już na etapie konstrukcji. Majka Nowak wyśmiewa internetowe mody, bawi się kolejnymi zadaniami, pokazując ich kulisy (i brak olśniewających efektów), ale za tym wszystkim nie stoi wiele poza chęcią rozbawienia odbiorczyń. Tej książce przydałyby się nożyczki – i odchudzenie całości o 2/3. „Jak nie zostałam influencerką” to jedynie przegląd tego, czym można próbować zabłysnąć w internecie – i radość z niepowodzeń kobiety, która na pewno nie może dyktować warunków funkcjonowania innym, bo nie radzi sobie ze sobą samą. A to za mało, żeby zdobyć tytuł najzabawniejszej powieści roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz