W.A.B., Warszawa 2020.
Przodkowie
Piękną lekcję historii proponuje czytelnikom Maciej Łubieński, który odkrywa sekrety związane z jego przodkami i szuka informacji o dawnych pokoleniach i ich codzienności. Ród Łubieńskich sięga trzynastu pokoleń wstecz, jest więc gdzie znajdować inspiracje i charaktery, które złożą się na przebogatą galerię. „Portret rodziny z czasów wielkości. O prymasach, milionerach, zakonnicach, bankrutach, pisarkach i innych przodkach” to tom opasły, jednak napisany lekko i z uwzględnieniem ciekawości zwykłych odbiorców – która pcha do czytania bez względu na brak powiązań rodzinnych. Autor doskonale się bawi, odkrywając portrety tych, którzy nawet dzisiaj uważani byliby za postępowych – albo tych, którym się w życiu powiodło. Kibicuje przodkom, rejestruje jednak nie tylko obecność w drzewie genealogicznym wyłącznie wygranych: są tu także postacie, które i dzisiaj byłyby uznawane za niewarte uznania. Chodzi przecież nie o to, żeby stworzyć sobie i przodkom przeszłość idealną, ale żeby pokazać zwyczajność w całym jej pięknie. Niektórzy w rodzie Łubieńskich mocno związywali się z kościołem, inni wybierali życie zgodnie z uciechami. Jedni robili kariery, inni trwonili fortuny. Autor zajmuje się prezentowaniem nie ich pełnych biografii, a migawek i opowieści. Część z tych opowieści przetrwała w relacjach rodzinnych, część trzeba było odtwarzać, szukać materiałów w zapiskach diariuszowych, pamiętnikach czy innych dokumentach. I to najlepiej pokazuje, dlaczego w ogóle można wciągnąć się w tematy genealogiczne i sięgać do przeszłości, żeby odtworzyć mozolnie losy rodziny. Maciej Łubieński jest przekonany, że to jego ojciec powinien spisać sagę rodową, zająć się przetwarzaniem materiałów i przytaczaniem anegdot – jednak mimo zastrzeżeń powielanych na początku tomu, daje sobie świetnie radę z olbrzymim materiałem, a przy okazji też sporo się dowiaduje.
Odpadają w tomie dwa ograniczenia: po pierwsze autor nie musi przyglądać się kontekstowi historycznemu bardziej, niż to konieczne – powołuje się na wiadomości dostępne dzięki podręcznikom, więc kto potrzebuje poznać tło działań bohaterów, nie będzie miał problemu z dotarciem do właściwych informacji. Po drugie – nie stawia na życiorysy, bo takie rozwiązanie odstraszyłoby sporą grupę odbiorców. Maciej Łubieński przede wszystkim zajmuje się rejestrowaniem anegdot. Opisuje wydarzenia, fakty i reakcje, które i dzisiaj wydają się atrakcyjne licznemu gronu odbiorców. Pozwala sprawdzać, jak toczyły się losy wybranych członków rodu Łubieńskich – ale bez konieczności śledzenia absolutnie wszystkich postaci i wszystkich detali z ich biografii. Wybiera co smakowitsze kąski, proponuje czytelnikom przegląd wydarzeń barwnych i znaczących. Ze zdobytych materiałów układa portrety – barwne dzięki wybranej drodze narracji. Tu można wyeksponować to, co istotne i definiujące danego przodka, a pominąć nudne szczegóły. „Portret rodziny z czasów wielkości” zamienia się dzięki temu w przegląd osobliwości. Okazuje się dzięki takiemu podejściu bardzo współczesny: zupełnie jakby nie istniał dystans czasowy między bohaterami opowieści a autorem. To duży sukces Macieja Łubieńskiego i świadectwo dobrze obmyślonej publikacji – autor nie odbiera sobie głosu, wtrąca się do relacji, pozostawia sobie możliwość komentowania (czasem ironicznego) wydarzeń. Dzięki temu może przekonać do siebie szerokie grono czytelników. Jest to książka złożona z historyczno-rodzinnych esejów, rodzaj opowieści o tym, jak kiedyś funkcjonowano. Zbiór zwyczajnych ludzi w różnych czasach – zaprezentowany z perspektywy potomka. Sposób na zachęcenie do wysłuchiwania i gromadzenia opowieści rodziców i dziadków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz