piątek, 16 października 2020

Zofia Turowska: Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet

Marginesy, Warszawa 2020.

Układanka

Zofia Turowska ma zadanie z jednej strony bardzo łatwe, z drugiej – ekstremalnie trudne. Agnieszka Osiecka należy bowiem do autorek, które obficie dzieliły się z czytelnikami swoimi przemyśleniami, a także inspirowały kolejnych badaczy. „Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet” to kolejna na rynku – i pisana z pozycji fanki – delikatna opowieść o poetce, ni to biografia, ni to przegląd ważniejszych doświadczeń. Trudność zadania, jakie postawiła przed sobą Zofia Turowska polega zatem na konieczności przebrnięcia przynajmniej przez autobiograficzne zapiski. Łatwość – bo Agnieszka o sobie pisze sama, a w opowieści o niej – wystarczy jej nie przeszkadzać, żeby zdobyć pewną historię. Autorka tomu dodaje tu czasami wyznania Agaty Passent, czasami sięga po opinie tych, którzy Osiecką znali i często z nią przebywali, ale unika tematów wielokrotnie opracowywanych i przedstawianych niemal w każdej książce. Wyraźnie nie chce pisać o alkoholizmie – napomyka o nim, ale nigdy nie czyni tematem nadrzędnym w rozdziałach, tak samo zresztą jak w przypadku relacji z mężczyznami: analizuje Turowska znaczenie Marka Hłaski w życiu Agnieszki Osieckiej, wymienia mężów – ale później już przestaje tropić kolejne miłostki, nie o to zresztą jej chodzi. Chce pokazać Agnieszkę przez jej twórczość, a i to przez twórczość wybraną, wartościową i ocaloną, a nie przez nieznane nikomu zapiski. „Osiecka. Nikomu nie żal pięknych kobiet” to zatem przypomnienie poetki, jej skomplikowanych losów, jej psychiki i jej relacji z innymi ludźmi – bo to Zofię Turowską najbardziej intryguje.

Tworzą tę publikację bardzo obszerne cytaty z dzienników Agnieszki Osieckiej, fragmenty piosenek lub powieści, ale nawet krótkie wyimki z dokumentów (podanie o przyjęcie na reżyserię). Zofia Turowska nie chce przeszkadzać czytelnikom w obcowaniu z Osiecką, pragnie, żeby wszyscy poznawali ją na jej własnych zasadach, ucieka od komentowania tego, co poetka mówi o sobie sama. Nie wtrąca się, gdy w grę wchodzą relacje intymne i poznawanie własnej psychiki, nie wtrąca się, gdy Osiecka popada w naiwności albo widzi siebie inaczej niż otoczenie. Czasami korzysta z opowieści Maryli Rodowicz, przeplata je komentarzami innych artystów, ale nie szuka wszystkich i nie próbuje dotrzeć do sedna każdego kontaktu – raczej dba o uchwycenie niezwykłości Agnieszki Osieckiej. Nie jest ten tom typową biografią ani zestawem wspomnień, raczej – przypomnieniem, ulotnym i fragmentarycznym. Osiecka jawi się tutaj jako barwny ptak, którego nikt nie potrafił zdefiniować i Zofia Turowska wcale nie zamierza niszczyć tego mitu. To książka złożona z fragmentów, w sam raz na pierwszy kontakt z biografią Osieckiej, raczej nie dla tych, którzy śledzili jej twórczość oraz perypetie życiowe – chyba że ktoś zamierza odświeżyć sobie dawne informacje i potrzebuje skryptu, tomu-pigułki z wiadomościami albo z przemyśleniami Osieckiej. Zofia Turowska pozwala Agnieszce mówić o sobie – i nie chce się wtrącać. Wie, że z takiego działania nie udałoby się jej uzyskać portretu wychwalającego Osiecką, a na takim efekcie najbardziej jej zależy. To zatem książka dla idealistek i dla tych, którzy dopiero odkrywają urok piosenkowych evergreenów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz