czwartek, 1 października 2020

Anna Starobiniec: Wilcza nora

Dwie Siostry, Warszawa 2020.

Poszukiwania

Straszna rzecz: ginie zając. Wiadomo, na kogo padnie podejrzenie, nikt zresztą nie ma wątpliwości. Wdowa po zającu na razie jest zbyt zapłakana i roztrzęsiona, żeby w ogóle zajmować się śledztwem. Zresztą – angażuje od razu sprytnych prawników, najlepszych w całym lesie w swoim fachu. Wie, że ci doprowadzą do błyskawicznego aresztowania winowajcy. Kto widzi jej cierpienie, ten rozumie, że trzeba działać szybko. I chociaż jak świat światem, wilki zawsze zjadały zające, teraz w lesie nikt nie zamierza tolerować takich wybryków. To podstawa relacji Anny Starobiniec, książki kryminalnej dla dzieci – ale z przymrużeniem oka i tak, by ubawili się nią także dorośli. To dla nich jest cała sfera parodii. Chociaż na rynku literatury dla dzieci kryminały są obecne od dawna i doczekały się nawet swojej mody, Anna Starobiniec odrzuca schematy – przynajmniej te przewidywalne i wyeksploatowane do granic możliwości. Sięga po wyznaczniki gatunku po to, żeby za ich pomocą rozśmieszać. I udaje jej się to bardzo dobrze. „Wilcza nora” w sporej części jest satyrą na relacje społeczne, nie tylko na zabawy w ramach literatury.

Pani zającowa cierpi, musi zatem zostać odsunięta na daleki plan – w śledztwie się pojawi, jako postać, która najbardziej ucierpiała – trzeba poznać jej wersję wydarzeń. Jednak to pozostali bohaterowie będą rozgrywać między sobą całą sprawę: trzeba dowiedzieć się, kto zabił zająca i zostawił jego zakrwawione zwłoki na polu. Zwłok nikt nie ogląda, autorce nie zależy na epatowaniu cierpieniem – tyle tylko, że wyobraźniowym, bo dopóki nie wiadomo, co naprawdę się wydarzyło, trudno cokolwiek wyrokować. Dwóch dzielnych śledczych prowadzi sprawę: doświadczony Borsuk i jego przybrane dziecko i wychowanek – Borsukot (którego z racji dziwacznej hybrydy nikt nie bierze na poważnie). Borsukot musi się jeszcze wiele nauczyć, natomiast czasami udaje mu się pchnąć sprawę do przodu – bez niego byłoby ciężej dojść do niektórych wniosków. Borsuk służy doświadczeniem, a do tego zapewnia poczucie bezpieczeństtwa czy spokoju, co jest bardzo ważne zwłaszcza w przypadku gdy w okolicy grasuje morderca.

Anna Starobiniec popada w dwie skrajności. Potrafi budować atmosferę grozy – horror dla zajęczej rodziny udziela się części bohaterów (antropomorfizowanych, inaczej nie byłoby dowcipu), strach zaczyna przemawiać przez kolejne zwierzęta. Ale równie ważne dla autorki staje się wyszukiwanie żartów i przestrzeni do satyry – kryminał zamienia się w popis śmiechu. Co ważne, Starobiniec kieruje się do różnych grup odbiorców – zaangażuje w bajkę dzieci – co oczywiste, „Wilcza nora” jest tomem z literatury czwartej. Dorosłych uwiedzie natomiast pomysłami na dowcipy z ich kręgów – zrozumiałych w odniesieniu do prawdziwych śledztw, ale też – do gatunkowych wyznaczników. „Wilcza nora” to zatem publikacja, którą można z powodzeniem polecać czytelnikom – zwłaszcza tym, którzy lubią prześmiewczość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz