wtorek, 1 września 2020

Dorota Sumińska: Dość

Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.

Sprzeciw

Ta książka objętościowo może jest niewielka, ale emocjonalną wartość ma ogromną – i być może to jedyna droga, żeby dotrzeć dzisiaj do ludzi, którzy uzurpują sobie prawo do bycia panami świata. Dorota Sumińska do tej pory na różne sposoby próbowała przekonać odbiorców, że zwierzęta zasługują na szacunek i dobre traktowanie, że mają swoje emocje i mogą przeżywać ból czy cierpienie tak samo jak ludzie. Że znacznie częściej będą czuć strach, bo nie da się im wytłumaczyć pewnych rzeczy. Jednak ponieważ nie przyniosło to oczekiwanych efektów, autorka postanawia krzyknąć. Krzyknąć porządnie i tak, żeby wreszcie dotarło. Krzyknąć – i wstrząsnąć czytelnikami. Powstaje pytanie, czy nie za późno, czy taka reakcja coś jeszcze może przynieść – wrażliwych na pewno przerazi i być może pchnie do bardziej zdecydowanych działań. Jednak tych, którzy krzywdę zwierząt mają za nic, w ogóle taka książka nie przyciąnie. Za to Dorota Sumińska ma szansę z takim pomysłem podbić także zagraniczne rynki, więc automatycznie – walczyć o zasięg i o uświadamianych odbiorców. „Dość” to manifest, a manifestów w sprawie zwierząt było już na rynku literackim trochę. I dlatego autorka rezygnuje z przytaczania po raz kolejny tych samych danych, z przyglądania się raz po raz miejscom i ludziom-katom. Wie, że to do niczego nie prowadzi, a co więcej – nie wyróżniłoby się na półkach księgarskich. Dlatego wybiera drogę pokrętną. Prowadzi narrację w imieniu kolejnych dręczonych zwierząt hodowlanych. W pierwszej części niewielkiej książki wciela się w krowę, konia, kurę, owcę, lisa fermowego, zwierzęta trzymane w domu dla przyjemności – papugę, kanarka czy chomika. Wciela się na krótko, zaledwie na kilka stron. Wciela się, żeby powiedzieć coś o sobie. Żeby przedstawić rzeczywistość, jakiej mogłaby zaznać – albo jaką ma na co dzień. Żeby z pozornej sielanki albo przynajmniej przyzwyczajenia zaprowadzić czytelników do momentu strasznej śmierci, okupionej wielkim cierpieniem. Żeby pokazać, jak traci to, co chciałaby przeżyć – i co chcieliby przeżywać ludzie, gdyby akurat byli zwierzętami, bo świat emocji jest u Doroty Sumińskiej wspólny dla ludzi i zwierząt. Po wstrząsającym obrazku wprowadza autorka jeszcze krótki komentarz zewnętrzny – a dotyczący ponurych szczegółów w złym traktowaniu zwierząt. Każdy rozdział tutaj kończy słowami „Jak, do diabła, możemy żyć, wiedząc, że dzieją się takie rzeczy?”. W ten sposób próbuje zmusić czytelników do refleksji, która nie będzie się im podobała. Potem jeszcze zamienia się w ludzi – bezdusznych, świadomych tragedii, która rozgrywa się obok, a jednak biernych. W rzeźnika, który wykonuje tylko swoją pracę, w myśliwego (nie brakowało ich nawet wśród przodków autorki), w tresera. W tych, którzy zadają zwierzętom ból, zapominając o ich potrzebach i o ich godności. Ta książka powinna odbiorców zmusić do reakcji. Jest przejmująca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz