sobota, 30 maja 2020

Roger HArgreaves: Mała Gwiazdeczka

Egmont, Warszawa 2020.

Marzenie

Różne bohaterki z serii Mała Miss Rogera Hargreavesa mają cechy charakterystyczne, które je definiują i niemal automatycznie wyznaczają kierunek fabuły. Tym razem jest trochę inaczej – tomik „Mała Gwiazdeczka” przedstawia nie cechę a marzenie. Oto bohaterka, która chciałaby być sławna. Nie wie, jak tego dokonać. Można się zastanawiać, czy ta opowieść nie jest wynikiem czasów: nie tak dawno sława stanowiła pochodną talentu. Teraz staje się podstawowym celem. Na szczęście postaci można pomóc – wystarczy, że zwróci się do odpowiedniej osoby. Tutaj Roger Hargreaves bawi się motywami autotematycznymi, sugeruje też odbiorcom, że sława może mieć różne wymiary i niekoniecznie wiązać się z byciem celebrytą. Wprawdzie Gwiazdeczka mogłaby trochę popracować lub zastanowić się nad sobą i odkryć coś, dzięki czemu zasłynie, jednak to droga zbyt skomplikowana jak na rozmiary tomiku, poza tym Roger Hargreaves nie chce maniacko pouczać dzieci, stawia na rozrywkę, a to Mała Gwiazdeczka zapewni.

Odbiorcy mogą tu kibicować bohaterce – zwłaszcza jeśli sami liczą na sławę (co w dobie popularności wyszukujących gwiazdy programów rozrywkowych i tematyki pop w literaturze masowej nie jest niczym dziwnym). Gwiazdeczka przez swoją początkową niedookreśloność, przez brak wyznaczników pozwalających odgadnąć kierunek fabułki, zaintryguje dzieci.

W cyklu Mała Miss Roger Hargreaves umiejętnie łączy proste ilustracje z prostym tekstem – a wszystko razem i tak nabiera nowego znaczenia, bo czynnikiem wyzwalającym zainteresowanie czytelników (lub dzieci, które będą słuchać opowieści czytanej przez rodziców) jest humor. Mała Gwiazdeczka szybko wkradnie się w łaski maluchów, nawet bez wielkiego wysiłku. Gwiazdeczka nie czeka z założonymi rękami na upragniony sukces, działa po swojemu, może też autor nawiązać do tego, z czego już dał się odbiorcom poznać. „Mała Gwiazdeczka” to historyjka, którą Hargreaves pokazuje, że nie trzeba wpadać w schematy, kiedy tworzy się rozbudowaną serię miniaturowych historyjek. Dla tego autora ważne jest również odejście od publikacji modnych. To książeczka odległa od stylu picture booków. Autor wie, że nie wystarczy posługiwać się sprawdzonymi rozwiązaniami, lepiej ciągle szukać i oferować odbiorcom zaskoczenia.

„Mała Gwiazdeczka” to połączenie pomysłowej historyjki i prostych, a przy tym dowcipnych rysunków. Roger Hargreaves ma stałe grono odbiorców, wybiera raczej klasyczne podejście do literatury czwartej. Wie, że nie trzeba bez końca edukować maluchów, inteligentne żarty wystarczają jak powód sięgania po lekturę. Te książeczki czyta się szybko – ale mimo niewielkich rozmiarów można się spodziewać znacznie więcej tekstu niż w wielu tomikach – nie tylko obrazkowych. Autor też bardzo dba o jakość swoich publikacji. Podsuwa dzieciom szereg pomysłów – tak, że mimo wyraźnych wyznaczników serii, przygody małych bohaterek nie mogą się nikomu znudzić. „Mała Gwiazdeczka” przełamuje to, do czego dzieci zdążyły się już przyzwyczaić, a takie rozwiązanie pomaga w ćwiczeniu wyobraźni. Odbiorczynie mogą identyfikować się z wybranymi postaciami w serii, między innymi na tym polega zabawa lekturowa. Hargreaves nie musi szukać wielu przesłań. Wystarczy, że wie, jak opowiadać zachęcająco – i umie do narracji włączyć realne dylematy postaci. Ci bohaterowie nie dokonują może wielkich czynów, ale kiedy pojawiają się na horyzoncie, wiadomo, że będzie wesoło.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz