wtorek, 7 kwietnia 2020

Anna Karpińska: List

Prószyński i S-ka, Warszawa 2020.

Z dawnych lat

Anna Karpińska lubuje się w obyczajówkach z posmakiem niezrealizowanego romansu, akcentuje życie codzienne i normalność, z którymi przeplatają się marzenia o lepszym życiu i o scenach jak z baśni. „List” nie przynosi nic nowego, nic, czego do tej pory u tej autorki nie było: fanki Karpińskiej będą zadowolone z historii – i ze wskazówek, które otrzymają dzięki przypadkom Małgorzaty. Oto żona i matka trojga dorastających dzieci, żona wybitnego lekarza i pisarka, autorka poczytnych powieści obyczajowych – która w swojej rzeczywistości nie czuje się spełniona. O wszystko musiała walczyć: pisarstwo wzięło się w ogóle z poszukiwania zajęcia, bo mąż-despota nie zgadzał się na pracę żony. Dzieci wybierają swoje drogi, a to oznacza nowe konflikty w domu. Mąż ma kolejne kochanki, coraz słabiej ukrywa ślady zdrad. W tym wszystkim Małgorzata próbuje się odnaleźć mimo zbliżającego się deadline’u na oddanie drugiego tomu powieści. I wtedy dostaje list od wielbiciela. Mężczyzna – sądząc po stylistyce, raczej starszy, kulturalny i nienachalny – swoim zainteresowaniem i serdecznością daje Małgorzacie to, czego nie może oczekiwać od bliskich. Od razu pojawia się pomysł na rozwiązania narracyjne w powieści, a codzienne troski schodzą na dalszy plan. List daje nadzieję na zmiany – i sprawia, że jest na co czekać, w bohaterce ponownie uruchamia się potrzeba marzeń, a przy tym też powrotu do pięknej, choć później rozczarowującej przeszłości. I tak Anna Karpińska prowadzi opowieść z teraźniejszości przetykanej retrospekcjami, a do tego dodaje jeszcze migawki z książki pisanej przez bohaterkę, dzięki czemu czytelniczki mają do czynienia naprawdę z trzema różnymi fabułami utrzymanymi w tym samym klimacie, ale na różny sposób angażującymi.

Młoda Małgorzata wychodzi za mąż trochę wbrew swojej woli: spotkała na własnej drodze kogoś, kto zawrócił jej w głowie i… nie pojawił się na umówionym miejscu, kiedy wszystko miało się rozstrzygnąć. Kobieta wróciła zatem do narzeczonego, który już wtedy zdradzał oznaki apodyktyczności i samolubności – by grać swoją rolę i zapomnieć o własnych aspiracjach. Doświadczona Małgorzata przygląda się tamtym wydarzeniom i zastanawia, czy autor listu nie mógł mieć czegoś wspólnego z ówczesnym kochankiem. Zanim rozwiąże własną zagadkę, wprowadza ją – w wymarzonej wersji – do codzienności Alicji, swojej bohaterki. Tu może popuścić wodze fantazji, pozwolić sobie na wzruszenia i sentymenty. Sama powinna być silna, żeby mierzyć się z problemami. Ale skoro w przeszłości radziła sobie z rozmaitymi trudnościami i komplikacjami, teraz też powinna dać sobie radę.

Anna Karpińska pisze powieść, która ma być wyciskaczem łez, a trochę też uświadomieniem czytelniczkom, że życie tworzy własne scenariusze, niekoniecznie zgodne z życzeniami uczestniczek. Stawia na literackość, co widać nawet w samej narracji – nie ma tu miejsca na dialogi kolokwialne, postacie porozumiewają się dosyć chłodno i oficjalnie – ale to specyfika tych lektur i kto zna książki Karpińskiej, ten nie będzie zdziwiony podobnymi pomysłami. Bez wątpienia „List” to książka dla kobiet, które potrzebują odskoczni od własnych zmartwień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz