Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
Bez traumy
Ta książka powstała w 1999 roku, a do dzisiaj będzie wywierać silne wrażenie na czytelnikach - „Przeciwnik” to bowiem opowieść o odrzuceniu ludzkich odruchów, o całkowitym bestialstwie i psychice, która nakazuje zaciemnić przeszłość i zinterpretować ją na nowo na potrzeby chorego umysłu. Emmanuel Carrère najpierw zamierzał stworzyć opowieść o mordercy – postarać się zrozumieć zasady działania i same poglądy człowieka, który zamordował swoje dzieci, żonę, a następnie rodziców – później jednak weryfikował wyjściowe założenia i starał się ukazać sytuację z perspektywy Luki: Luc był przyjacielem Jean-Claude'a Romanda i początkowo nie mógł uwierzyć w przyczynę tragedii: szybko dotarła do niego okrutna prawda i przekonanie, że jego córka również mogła zginąć, gdyby feralnej nocy spędzała czas z dziećmi Romandów. To Luc przechodzi cały proces przyswajania strasznych wiadomości: najpierw współczuje przyjacielowi, który z ciężkimi obrażeniami ciała leży w szpitalu i nie wie jeszcze (rzekomo), że stracił wszystkich, których kochał. Później już nie ma pojęcia, jaką postawę przyjąć – dystansuje się od Jean-Claude'a, a bliscy wybierają nowego chrzestnego dla jego córki. Tymczasem Jean-Claude Romand wychodzi ze szpitala.
„Przeciwnik” to książka biegnąca dwutorowo, z jednej strony liczy się w niej portret mordercy, z drugiej – wizja zmagania się z materiałem na literacką opowieść. Autor zdążył porzucić pomysł przelania na papier tego dramatu, ale wtedy właśnie otrzymał zgodę od niechlubnego bohatera – i powrócił do pierwotnego zamiaru. Do „Przeciwnika” dołącza jednak swoje dylematy i wyznania, które mogą pokazać odbiorcom, jak przebiegała próba oswojenia zagadnienia – a także jak wyglądały kontakty z Romandem. Szuka Emmanuel Carrère ratunku w emocjonalnym chłodzie, unika prób tłumaczenia skazanego, za to odwołuje się do uczuć przedstawicieli jego otoczenia. Tragedię obserwuje z boku, żeby nie uronić żadnego detalu. Nie zależy mu na skandalach czy podsycaniu społecznego strachu, chce za to zrozumieć umysł mordercy – ale to w zasadzie niemożliwe na tak niewielkiej przestrzeni. W efekcie „Przeciwnik” zamienia się w relację dotyczącą wydarzeń, które odbiorcom wydawać się będą nierealne. To pytanie o granice zaufania i o to, jak chory psychicznie człowiek może zwodzić swoich bliskich – a później budować sobie strategię obronną przed złymi wspomnieniami. Autor bazuje tu na sytuacji, z której czytelnicy nie potrafiliby wyjść bez szwanku – bez głębokich traum i lęków, tymczasem sprawca nieszczęścia niespecjalnie przejmuje się tym, czego dokonał. W związku z tym „Przeciwnik” zamienia się w opowieść o bestialstwie i o (nie)świadomości swoich czynów, o poczuciu bliskości i o zagrożeniach z niespodziewanej strony. Jest to niewielka objętościowo książka – ale silna w swojej wymowie, ważna dla odbiorców. Pozwala przynajmniej trochę przyjrzeć się mechanizmom zła, a jednocześnie nie jest żerowaniem na tragedii i szukaniem medialnego skandalu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz