Wydawnictwo Literackie, Kraków 2020.
Walka o szczyt
Literatura górska przeżywa prawdziwy boom, na rynek powracają książki, które kiedyś były uznawane za zbyt niszowe, żeby przedstawiać je szerokiej publiczności. Powstają też nowe – nie tylko biografie rejestrujące dokonania wspinaczy (albo wpisujące się w dyskusję między himalaistami, bo i taką rolę publikacje przejmują) albo monografie gór. W przypadku Leszka Cichego to opowieść o sukcesie sprzed czterdziestu lat, zdobyciu Everestu. Minęła czterdziesta rocznica tego wydarzenia – pierwszego zimowego wejścia na szczyt najwyższego ośmiotysięcznika, co stało się okazją do przypomnienia sylwetki jednego z uczestników. Leszek Cichy wraz z Krzysztofem Wielickim stworzyli duet, któremu udało się – rzutem na taśmę – zapisać się w historii himalaizmu pod koniec wyprawy polskiej ekipy. Od tego momentu Polaków nazywano lodowymi wojownikami – a Cichy i Wielicki długo nie mogli pobić własnego wyczynu: to wydarzenie wymarzone, żeby zdobyć sławę, ale niekoniecznie jako punkt wyjścia kariery górskiej. Teraz z perspektywy czasu i dzięki pracy Piotra Trybalskiego, a także dzięki zachowanym nagraniom z taśm magnetofonowych czytelnicy dowiedzą się, jak wyglądały dramatyczne chwile na Evereście i dlaczego na sukces pracowała cała ekipa. Najpierw jednak Trybalski zajmuje się przedstawieniem historii samego Everestu i zdobywania góry przez pierwszych wspinaczy. Chodzi o pokazanie źródeł mitu o najwyższej górze świata – i o magnetycznej sile przyciągania kolejnych śmiałków. Trybalski pisze rzeczowo, unika budowania legend. Z kolei Leszek Cichy, kiedy „przejmuje” narrację (to znaczy – kiedy opowieść zmienia się na pierwszoosobową i snutą przez wspinacza), opowiada odbiorcom bardzo skrótowo o swoich początkach w górach. Sednem książki jest jedna wyprawa – a w jej ramach znaleźć można między innymi kłopoty z wyposażeniem ekipy (i w ogóle trudności z zaopatrzeniem) czy niesnaski w zespole. Przedrukowanie nagrań umożliwia śledzenie relacji między kierownikiem wyprawy i jej uczestnikami: nie obejdzie się przecież bez konfliktów i wzajemnych pretensji, różni wspinacze mają różne wizje sukcesu, a do tego nie wszyscy wytrzymują kondycyjnie warunki na górze. Everest zmusza do maksymalnego wysiłku i do poświęcenia. Chodzi jednak o to, żeby odbiorcy nie wyrobili sobie przekonania, że Krzysztof Wielicki i Leszek Cichy samodzielnie wspięli się na szczyt – Trybalski odnotowuje istnienie wszystkich uczestników wyprawy, rejestruje podział ról i przebieg wydarzeń. Wysłuchuje Leszka Cichego i nadaje ton jego wspomnieniom. Tak, że „Gdyby to nie był Everest” pobrzmiewa trochę jak reportaż, bardziej – jak literatura górska. Jest to książka pisana emocjami, ale też fachowa – sporo w niej informacji choćby o przechodzeniu przez Icefall, o poręczówkach, namiotach czy o... jedzeniu w górze. Piotr Trybalski kończy książkę całkowitym odarciem Everestu z mitu: przedstawia budzącą grozę kolejkę na szczyt (musi później zresztą weryfikować wiadomości i wyjaśniać, że to wyjątkowa sytuacja). Przypomina jednak o tym, że to Everest rozpala wyobraźnię przypadkowych wspinaczy (czasem nawet i turystów), a początkującym jawi się jako pomysł na góry. Przestrzega przed tym szczytem – ale jest też pewny, że zawodowcy znajdą sobie wśród ośmiotysięczników inne – nie tak medialne – cele. „Gdyby to nie był Everest” to książka napisana ze znawstwem tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz