Egmont, Warszawa 2019.
Strach
Niby nic się nie dzieje: tylko sroka zbiera swoje skarby i chowa w różnych miejscach na polance, nie pamiętając, że to dom i schronienie dla rozmaitych stworzeń. Wokół panuje cisza i spokój, Malutki Lisek i Wielki Dzik z przyjemnością tu wracają. Polana i miejsce pod jabłonką to azyl, oaza dla kolejnych zwierząt. Wszystko byłoby dobrze, gdyby lokalna społeczność nie odkryła pewnej irytującej konsekwencji zachowań sroki: o przedmioty przynoszone przez nią łatwo się skaleczyć. A to i tak nie najgorsze, co może się zdarzyć. W pewnym momencie na polance wybucha pożar – istnieje realne niebezpieczeństwo zniszczenia tego wszystkiego, co zwierzęta kochają. „Malutki Lisek i Wielki Dzik. Huk” to komiks, który odróżnia się od dotychczas proponowanych dziecięcym odbiorcom. Przede wszystkim autorka rezygnuje z tonów filozoficznych – a przynajmniej spycha je na dalszy plan, koncentrując się na fabule i na akcji. Zwraca uwagę na tematy ważne w procesie wychowania najmłodszych: tutaj porusza i motyw śmiecenia, i – reguł życia społecznego. Sroka nie chce dostosować się do tego, co wymyśliły zwierzęta, uznaje, że wcale nie musi ich słuchać: może zdać się na instynkt (albo tak tłumaczyć sobie niechęć do posłuszeństwa wobec grupy). Bohaterowie próbują rozwiązać problem przez wyjaśnienia – ale dopiero nieszczęście pokaże, kto miał rację. Berenika Kołomycka doprowadza do konfrontacji i to nie tylko ze sroką – jest tu jeszcze rodzina bobrów, które mogłyby pomóc w ugaszeniu pożaru, gdyby tylko przekonały się do zniszczenia własnej pięknej tamy. Konflikt interesów w „Huku” narasta: wciąż pojawiają się przeszkody na drodze do zapewnienia wszystkim spokoju i sielanki.
W ślad za zmianą tematyczną idzie też zmiana formalna. Do tej pory Kołomycka przyzwyczaiła odbiorców do wielkoplanowych i dużych kadrów. Nie proponowała dziecięcych i infantylnych w kresce komiksów, a pejzaże malarskie, w których od czasu do czasu któryś z bohaterów wydawał jakiś odgłos. Tym razem musi jednak zejść do poziomu dialogów i małych okienek z wypowiedziami kolejnych postaci – zmienia zatem dynamikę opowieści. Dalej pojawiają się czasem rozległe tereny i widoki, ale więcej jest zdecydowanie zbliżeń, gadających głów i wymian opinii (czasem bardzo burzliwych). To sposób na przekonanie do serii najmłodszych – tych, którym cykl o Malutkim Lisku i Wielkim Dziku wydawał się zbyt lakoniczny i zbyt refleksyjny. Teraz Berenika Kołomycka sprawdza, co stanie się, jeśli wybierze sensacyjność zamiast jałowych rozważań i wychowawczość. Z pewnością poszerzy sobie krąg odbiorców – bo kto pozna Liska i Dzika w chwili zagrożenia, być może zechce powrócić do poprzednich części cyklu i potowarzyszyć bohaterom w ich zwyczajności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz