Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019.
Atak zombie
Nie jest to motyw nowy i Jacek Dehnel za sam pomysł gratulacji raczej nie zbierze, natomiast jeśli chodzi o realizację – zaspokoi najwybredniejsze gusta. Pochód umarlaków – zombie, ale w wymiarze patriotycznym, prawdziwych Polaków, którzy wstają z grobu i łączą się, żeby ocalać ojczyznę – to metafora czytelna i jednocześnie całkiem trafna, nie przeszkadza nawet to, że wtórna. „Ale z naszymi umarłymi” jest zatem ostrą satyrą na to, co dzieje się w codzienności – i co niekoniecznie bywa dla postronnych zrozumiałe ze wszystkimi konsekwencjami. Bohaterowie muszą zmierzyć się z odmiennymi poglądami, z przywiązaniem do tradycji, wartości, ideałów, które poruszają już chyba tylko poprzednie – niekoniecznie żyjące – pokolenia. Marsz zombie eksponuje podziały w społeczeństwie, jest gorzką oceną tego, jak łatwo da się skłócić ludzi. Mógłby być przestrogą – ale to raczej kassandryczne wołanie, nie znajdzie odbiorców. Jacek Dehnel niby się bawi i sięga do motywów z fantastyki dla rozrywki – ale przesłanie tomu przesącza goryczą. Tak samo jak umarli nie przejdą niepostrzeżenie przez centra wielkich miast, ludzie żyjący i prawdziwi nie będą mogli wrócić do tego, co było przed atakiem. Zresztą grono zombie ciągle się powiększa – choćby przez ukąszenia żyjących – te skutkują przejściem na drugą stronę i zasileniem szeregów wroga. Gra wydaje się przegrana już na starcie.
Nie od razu zombiaki wstają z grobów i maszerują przed siebie. Najpierw bohaterowie toczą zwyczajne życie, Dehnel portretuje codzienność, jaką znają odbiorcy z własnego otoczenia albo z bezpośrednich obserwacji. Jest tu starsza pani, która szuka dla siebie rozwojowych zajęć, żeby nie gnuśnieć w domu i nie dać się rutynie, jest para gejów tworzących związek otwarty, ale przesycony czasami zazdrością lub wzajemnymi pretensjami. Jest też grono sąsiadów, którzy nie tolerują „inności” i zamierzają nawrócić sypiających ze sobą mężczyzn na własny światopogląd. Wszystko wydaje się do bólu przewidywalne i swojskie – a jednocześnie uchwycone w sytuacji, która wymaga radykalnych zmian. Jest autor znakomitym obserwatorem – i pisarzem, który pozwala przekonać do swoich wniosków odbiorców. Można bardzo łatwo przywiązać się do jego wizji realnego świata, zaakceptować obyczajowość z rozmaitymi niesnaskami międzyludzkimi i czekać na to, co będzie dalej – niestety, dalej Dehnel ucieka w świat fantazji i przewidywalnych metafor, stawia na tani horror o podstawie satyry społecznej – i ten pierwszy efekt, zachwyt trafnością psuje. Co będzie potem, to już zależy od czytelników i oczekiwań, jakie mają – sama wizja konserwatyzmu, który uniemożliwia postęp, nie jest przecież odkrywcza.
To sprawna i dobra literatura, tyle tylko, że momentami dość przewidywalna w ideach i morałach. Samą stylistyką nie da się utrzymać czytelników do końca, z kolei nagły przeskok między gatunkami to trochę jak niezrealizowana obietnica – a jednak „Ale z naszymi umarłymi” będzie robić wrażenie na czytelnikach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz