czwartek, 17 października 2019

Shaughnessy Bishop-Stall: Kac. Opowieść o poszukiwaniu ratunku

Bukowy Las, Wrocław 2019.

Bez trzeźwości

Całkiem zabawna jest ta książka, chociaż im dalej (a publikacja jest rozłożysta), tym bardziej męczy brak konkretów i planu na szkielet konstrukcyjny. Shaughnessy Bishop-Stall postanawia bowiem znaleźć lekarstwo na kaca (a żeby wiedzieć, co poleca odbiorcom, musi przetestować je na sobie). „Kac. Opowieść o poszukiwaniu ratunku” to zatem reportaż, który w zamierzeniu miał wiązać się z podróżami po całym świecie (ale Rosję, Azję i parę innych miejsc autor musiał sobie odpuścić, może na szczęście, bo narracja trwałaby bez celu jeszcze dłużej). Bishop-Stall prowadzi życie imprezowicza: zachodzi do barów i pubów (czasami słynnych), upija się, żeby następnego ranka trafić albo do cudotwórców (samozwańczych) w dziedzinie zwalczania kaca, albo – wykorzystać kolejny medykament polecony przez barmana lub przez kolegę. Czasami prowadzi „badania”: to znaczy wręcza podczas suto zakrapianych imprez uczestnikom tabletki, w tym placebo, prosi o odnotowanie wrażeń i skuteczności lekarstwa – i zbiera ich opinie. Częściej jednak samodzielnie stawia czoła wyzwaniom i szuka sposobu na to, by dzień po nadużyciu alkoholu nie był dniem straconym.

Na początku taki pomysł całkiem nieźle się sprawdza – zresztą autor długo dba o to, żeby czytelnicy go nie odrzucili. Dlatego też wspina się na wyżyny literackich możliwości przy opisywaniu kolejnych odkryć związanych z kacem, kiedy musi przedstawić swój nie najciekawszy stan, wymyśla oryginalne lub zabawne metafory, odwołuje się do oczekiwanych i nieoczekiwanych reakcji organizmu, sięga po przesadę, żeby wyeksponować to, z czym próbuje walczyć. Autoportrety na kacu stanowią tu czynnik komiczny, pojawiają się po to, żeby zaintrygować odbiorców i żeby ich rozbawić bez względu na to, czy potrzebują leku na kaca, czy też nie nadużywają alkoholu i problem jest im obcy. Shaughnessy Bishop-Stall nie poprzestaje jednak na tym – rozłożyste opisy stanu „dnia następnego” potrzebne mu są do wprowadzania testowanych właśnie specyfików na kaca. Z reguły wiążą się one z wielkim rozczarowaniem, chociaż autor bardzo wierzy, że w końcu znajdzie coś, co umożliwi mu przyjmowanie trunków bez konsekwencji. Z czasem próbuje umilić sobie zadanie przez sięganie po wyzwania i po przemierzanie legendarnych pijackich szlaków, samo wyjście do pubu i upicie się nie ma już tak wielkiej siły wyrazu, więc potrzebuje Bishop-Stall zupełnie nowych wrażeń. Jednak nawet ekstremalnie ciekawe scenki w końcu się znudzą.

Autor poza własnymi kacami i testowaniem medykamentów oferuje odbiorcom reportaż prześmiewczy i pełen nieoczekiwanych rozwiązań w ramach życiowych wyborów. W „Kacu” upijanie się to przygoda dla dobra nauki, zestaw prześmiewczych opisów i odkryć. Bishop-Stall poza rozmowami z lekarzami i specjalistami od kaca (wszystko jedno, czy to medycy, farmaceuci czy barmani) sięga też do literatury i wyłuskuje z niej co bardziej odkrywcze i absurdalne sposoby łagodzenia skutków nadużycia alkoholu. I dzięki takim ciekawostkom „Kac” wybrzmiewa zajmująco.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz