Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Bez nerwów
Żeby zostać spokojem, trzeba przejść długą drogę i nauczyć się przepracowywać traumy. Trzeba skupić się na swoim ciele i własnych potrzebach, przestać realizować wytyczne innych i nie słuchać toksycznych ludzi. Trzeba zdobyć się na odwagę, żeby marzyć i wcielać te marzenia w rzeczywistość. Paulina Młynarska po raz kolejny przekonuje czytelniczki, że mogą wszystko – jeśli tylko odrzucą społeczne schematy i nie będą podporządkowywać się innym, pozornie silniejszym. Jednocześnie chyba trochę żałuje, że takiej wiedzy nie miała wcześniej: oszczędziłaby sobie wielu problemów. „Jesteś spokojem” to książka, która jest reklamą zajęć z jogi prowadzonych przez autorkę – ale też rodzajem kolejnego zwierzenia, które mogłoby wywołać wstrząs, gdyby nie fakt, że Paulina Młynarska do wstrząsów i skandali odbiorców przyzwyczaiła. Teraz stawia na samopoznanie i samodoskonalenie – którego ważnym etapem ma być joga. Takie ćwiczenia uspokajają ciało i umysł, pozwalają uniknąć przykrych skutków długotrwałego stresu i przyczyniają się do lepszego samopoczucia, ale też siły i energii, jakiej autorce można pozazdrościć. Młynarska sama jest najlepszą reklamą proponowanych rozwiązań – a „Jesteś spokojem” czyta się całkiem nieźle. Jest zatem szansa, że część czytelniczek przekona do wybrania własnej drogi.
Nie jest to książka łatwa, chociaż dość szybko się ją czyta, bo nie została zarzucona faktami i poradami. Nie jest łatwa zwłaszcza ze względu na autobiograficzne wyznania: Paulina Młynarska opowiada z bolesną szczerością o dzieciństwie, które zdominowała choroba ojca (tyle że w czasach, w których dziecku nikt nie chciał dawać wiary w kwestiach domowej przemocy), wspomina o swoich kolejnych związkach i odnosi się do bycia z kimś. Zdecydowała się na przeprowadzkę na Kretę – w związku ze sprzedażą domu w Kościelisku także dosięgły ją słowa krytyki przekazywane za pośrednictwem mediów – to zaledwie garstka zmartwień, z którymi autorka się mierzy. Ale w „Jesteś spokojem” nie mogą one zdominować narracji. Dla autorki najważniejsze jest, że istnieje sposób, dzięki któremu można poczuć się lepiej, żyć pełnią życia i wybierać to, co się chce, a nie egzystować w zgodzie ze scenariuszami innych. Cała relacja ma odbiorczynie przekonać do samodzielności i do ufania własnemu instynktowi. Paulina Młynarska wie, czym grozi nadmierne usztywnienie, dążenie do nieosiągalnego ideału. Obnaża mit pani z telewizji – przedstawia sposoby kreowania produktu-kobiety w mediach – i przestrzega przed nim, bo w jej wypadku zaowocowało to problemami ze zdrowiem.
Remedium ma być joga. I Paulina Młynarska nie tylko zachęca do swoich zajęć (albo zniechęca, bo przedstawia dość rygorystyczny program zajęć, uświadamiając odbiorczyniom, że nie będzie uginać się pod ich żądaniami), ale również podpowiada, jak wybrać jogę dla siebie. Przestrzega – pokazuje, na jakie sygnały alarmowe zwracać uwagę, czym grozi nadmierne zaufanie do prowadzących i na co w żadnym wypadku nie pozwalać. Przygotowuje na dołączenie do programu zajęć, odpowiednio nastraja i zaprasza do zadbania o siebie w wymiarze fizycznym i duchowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz