W.A.B., Warszawa 2019.
Dom
Baśka nie chce się przyznać, co przeskrobała. Jest w końcu dorosła i powinna sama odpowiadać za swoje błędy. Ale w wyniku tych błędów rozstaje się z mężem, traci oszczędności i mieszkanie – i musi wrócić w rodzinne strony, w miejsce, z którego zawsze chciała się wyrwać. Krnąbrność to cecha jej charakteru, więc prędzej czy później kobieta wpędzi się w następne kłopoty – na razie jednak nie ma lepszego pomysłu na siebie i nastoletnią córkę (oczywiście niezadowoloną z takiego rozwoju sytuacji). Baśka zostaje asystentką ojca w stadninie, przypomina sobie o dawnej miłości do koni (zarzuconej na skutek pewnego nieporozumienia) i odkrywa obecność pewnego przystojnego zaklinacza koni. Przy takich drobnych sukcesach łatwo przymknąć oko na narzekania córki. Zwłaszcza że dziewczynę skutecznie spacyfikują dziadkowie. Co ciekawe, widać w tej książce różnice między pokoleniami – i to tak, że odbiorczynie uwierzą zarówno w mentalność dziadków, jak i w postawy córki Baśki. Wszystko wypada przekonująco.
Powrót córki marnotrawnej to temat, który w „Galopem po szczęście” dominuje i pozwala wrócić do bohaterów znanych z Ogrodu Zuzanny. Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska proponują odbiorcom ten temat z innej perspektywy – przez pryzmat innych postaci – ale odwołują się i do miejsca, i do sylwetek, które zdążyły już zagościć na dobre w domach czytelniczek. Dlatego w „Galopem po szczęście” będzie się z takim samym zainteresowaniem śledzić główny plan jak i dalszy: tu rozwijają się wątki, które wcześniej nie miały szansy rozkwitnąć. Autorki potrafią zbudować atmosferę miejsca i sprawić, że czytelniczki poczują się jak u siebie – z opisywanymi bohaterami w roli pożądanych sąsiadów. Żeby jednak nie było zbyt sielsko, wprowadzają całkiem sporo przeszkód na drodze do szczęścia. A to podpalenie domu (w którym stara szeptucha opiekuje się niemowlęciem), a to alkoholizm matki (jako wynik rozdmuchiwanych oczekiwań otoczenia), rodzinne niesnaski i kłótnie. Wszystko jednak rozwija się tak, by przynieść czytelniczkom zestaw podpowiedzi dotyczących życia i zmartwień. Można korzystać z mądrych uwag bohaterów i przeszczepiać na własny grunt ich rozwiązania – można też potraktować książkę jako źródło rozrywki i zwyczajnie dobrze się bawić, śledząc przygody bohaterów. Są tu silne charaktery i sceny, w których wydaje się, że nie ma dobrego rozwiązania – są postawy znane z codzienności odbiorczyniom albo decyzje, które w prawdziwym życiu raczej się nie pojawiają. Wszystko dla dobra fabuły: umiejętnie rozwijana opowieść wciąga i sprawia, że coraz więcej odbiorczyń będzie sięgać po propozycje tego duetu pisarskiego.
Justyna Bednarek i Jagna Kaczanowska piszą nieźle (jeśli przymknąć oko na irytującą manierę powtarzania synonimów przez jedną z nich – mniej już tego zabiegu niż w Ogrodzie Zuzanny, ale dalej co jakiś czas powraca i doprowadza do pasji), mają pomysły na rozwój akcji – i na budowanie opowieści na kilku planach równocześnie. Wiedzą, jak stworzyć azyl dla postaci i sprawić, by czytelniczki zechciały tu przebywać. „Galopem po szczęście” to obyczajówka dobrze wymyślona: z wyczuciem i świadomością chwytów, które na rynku się sprawdzają. Wielowymiarowa historia, która czerpie z motywu zaczynania od nowa z dala od wielkomiejskiego zgiełku tutaj nie toczy się przewidywalnie, a przynajmniej – nie we wszystkich aspektach. I to cieszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz