Rebis, Poznań 2019.
Melodie z dawnych lat
Ryszard Wolański lubi przedstawiać odbiorcom artystów z dwudziestolecia międzywojennego, teraz jednak przygląda się nie konkretnej postaci, a teatrzykom rewiowym, które funkcjonowały w tym okresie – a przez kolejnych badaczy były raczej pomijane jako zbyt niska forma rozrywki, niezasługująca na opracowanie. Opowiada zatem Wolański, jakie teatry w międzywojniu funkcjonowały, jak kusiły widzów, jak działali w ich obszarze reklamodawcy. Sprawdza repertuar i liczbę premier (oraz ich jakość – to znaczy, czy były to składanki z dawnych numerów, czy zupełnie nowe programy), relacjonuje stosunki na linii dyrekcja – aktorzy, dokłada do tego szereg ciekawostek. Stara się prezentować kolejne przybytki rewii jak najbardziej dokładnie, wiedząc, że odbiorcy raczej nie znajdą nigdzie rozszerzenia wiadomości, które poda. Budzi zainteresowanie rewiami jako takimi, a przy okazji uzupełnia lukę na rynku. Tom „Tango milonga” jest próbą odwzorowania klimatu z dawnych lat – ale też uporządkowania wiedzy na temat muzy podkasanej. Będzie zatem książka Wolańskiego stać obok starych już pozycji Ryszarda Marka Grońskiego o kabarecie międzywojennym jako niezbędny przypis. Autor pomija tematy spoza rewii – jeśli napomknie o kabaretach, Skamandrze czy kawiarniach literackich, to tylko po to, żeby móc prezentować ich wpływ na teatry rewiowe. Jeśli zdarzy mu się odwołać do motywów znanych (jak scena z wymuszaniem coraz wyższego honorarium przez artystkę jeżdżącą od dyrektora do dyrektora) – to po to, by wprowadzić informacje dla odbiorców nowe. Zdarza się, że narracja w wybranym fragmencie wypadać będzie sucho, a to za sprawą konieczności uporządkowania faktów i danych. Jednak Ryszard Wolański raczej dba o to, by czytelnicy podczas lektury dobrze się bawili. „Tango milonga” układa chronologicznie, a w obrębie poszczególnych rozdziałów omawia konkretne teatry i pomysły.
Nie ulega wątpliwości, że inspiracją do stworzenia tej książki był Andrzej Włast i dziwi nawet, że autor nie zdecydował się na wprowadzenie biografii tej postaci. Włast funkcjonuje niby na marginesie, jednak bez niego trudno byłoby w ogóle brać się za opowieść o rewiach. Wolański odrzuca wartościowanie jego utworów, odnotowuje za to kolejne pomysły, które ziszczały się w programach rewiowych. Przetyka opowieść fragmentami piosenek z dawnych lat, sprawiając, że część czytelników będzie jednak nucić podczas lektury. Jest ta książka przygotowana rzetelnie i pełna informacji – ale i tak istnieje tu bardzo rozbudowana strona graficzna. Bogaty materiał zdjęciowy obejmuje między innymi fotosy artystów, ale też przedruki okładek programów czy plakatów – co daje odbiorcom pojęcie o rozmachu, z jakim były przygotowywane rewie.
„Tango milonga” to tom, który pokazuje czytelnikom rozrywkę dzisiaj zapomnianą, charakterystyczną dla czasów dwudziestolecia międzywojennego i przez długi czas traktowaną po macoszemu. Wolański wykorzystuje motyw zainteresowania międzywojniem, żeby poszerzyć wiadomości odbiorców. Czyni to w bardzo udanej publikacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz