Czarne, Wołowiec 2019.
Koszmar domowy
Takie odkrycie rzeczywiście mogło być dla autorki tomu szokujące. Natalia Budzyńska przyznaje się do rozmaitych uczuć, sama nie do końca panuje nad emocjami. Książka „Dzieci nie płakały” jest efektem jej kwerend, bardziej próbą zrozumienia, co naprawdę się stało, niż oczyszczania imienia krewnego. I chociaż czasami Budzyńska będzie trafiać na różne, bywa że i częściowo przekonujące świadków strategie obrony, zdaje sobie sprawę, że fakty przemawiają jednoznacznie za winą Alfreda Trzebinskiego. Chce autorka zatem przynajmniej przywrócić pamięć o zamordowanych przez niego dzieciach, wprowadzić je do powszechnej świadomości. Makabryczny temat realizuje z wielką uwagą, nie szukając interpretacji. I bez oprawy wydarzenia stają się jeszcze bardziej wstrząsające. Najpierw Budzyńska pozwala odbiorcom przejść szok poznawczy. Ogląda zdjęcia uśmiechniętych i zrelaksowanych żołnierzy SS, przypominając o ich codziennych działaniach. Kontrast między wizerunkami pozornie zwyczajnych ludzi i krwawą historią będzie towarzyszyć tej relacji. Bo przecież Alfred Trzebinski, chociaż zaufał ideologii SS i wierzył w program organizacji, dla bliskich nie był bestią. Bez żadnych prób oczyszczania wizerunku autorka rejestruje jego dzieciństwo i młodość, poszukiwanie tożsamości i problemy związane z narodowością. Trzebinski mimo starań był zawsze zbyt polski dla Niemców i zbyt niemiecki dla Polaków, dość rozpaczliwie szukał akceptacji i znaleźć ją mógł jedynie u żydowskich kolegów z podwórka. Autorka w pewnym momencie przedstawi też rodzinę, jaką Alfred Trzebinski założył – również tu daje się poznać jako troskliwy, kochający mąż i ojciec. Jednak rzeczywistość wojenna zmienia system wartości. Natalia Budzyńska wie już, że wuj był lekarzem SS – sprawdza kolejne dokumenty, żeby dowiedzieć się, jak zachowywał się wobec więźniów w obozach. I tu natrafia na pierwsze rozbieżności w relacjach. Trzebinski nie ma sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o wypełnianie codziennych obowiązków. Uważa nawet, że gdyby zapytać o zdanie chorych – wstawiliby się za nim. To akurat zadanie niemożliwe, bo chorzy przeważnie – i to już w momencie relacji Trzebinskiego – nie żyją. W efekcie pojawia się tu jednostronny obraz „dobrego lekarza SS”. Momentem automatycznie odwracającym ten pozytywny wizerunek będzie jednak fakt przeprowadzania eksperymentów na grupie dwudziestu żydowskich dzieci. Trzebinski nie tylko bierze w tym udział, ale angażuje się też w zamordowanie małych pacjentów, żeby fakt eksperymentów nie wyszedł na jaw. Autorka nie tylko dokładnie przedstawia bieg wydarzeń: ujawnia też zdjęcia i tożsamości ofiar.
„Dzieci nie płakały” to książka niemal do samego końca pozbawiona emocji i osobistych uwag. Natalia Budzyńska przekopuje się przez stosy dokumentów, przywołuje opowieści o obozie mniej znanym masowym odbiorcom. Rozprawia się z mroczną kartą w dziejach swojej rodziny – żeby choć trochę przepracować szok. Proponuje publikację do bólu szczerą, drobiazgową i bardzo trudną. Ale bez zarzutu radzi sobie z prowadzeniem przejrzystej narracji tak, że nawet prezentowane potworności nie odrzucą czytelników od lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz