Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Kontrowersje
Jest to wywiad drapieżny, bezkompromisowy, momentami w ogóle prowokacyjny, ale gdyby było inaczej, czytelnicy Manueli Gretkowskiej poczuliby się rozczarowani. Hasło w blurbie – „raczej nie dla katolików” – też zrobi swoje, przynajmniej odrobinę może dołożyć się do medialnego szumu. Na dłuższą metę taki styl byłby trudny do wytrzymania, ale przypadkowych odbiorców można tu wykluczyć, a stali w pewnym stopniu uodpornili się na zadziorność pisarki. Patrycja Pustkowiak namawia bohaterkę tomu na zwierzenia z różnych sfer życia. Tytuł „Trudno z miłości się podnieść” sugeruje rozmowę o związkach – o damsko-męskich relacjach przecież ma autorka sporo do powiedzenia, nie tylko z perspektywy feministycznej: zahacza całkiem często i o twórczość, do której mężczyźni jej życia dostawali kartę wstępu. Rozważania na temat bycia razem wzbogaca Gretkowska o obraz samego macierzyństwa – nieplanowanego, ale również inspirującego w ramach dzieł. Samego pisania, czyli refleksji autotematycznych, trochę się tu znajdzie, co w żaden sposób zaskoczeń nie przyniesie. Jednak Patrycja Pustkowiak większą wagę przywiązuje do pisarskiej otoczki, kontekstu tworzenia, uczuć autorki, rekomendacji Miłosza – niż do motywów warsztatowych. Wie dobrze – tak samo dobrze jak Gretkowska – że smaczki z życia znacznie lepiej się sprzedają, przyciągną więcej czytelników niż refleksje nad sensem pisania. Nie może w tomie zabraknąć zagadnień choćby w założeniu kontrowersyjnych lub medialnych: to między innymi kwestia seksu i zdrady, układania sobie z kimś życia po przejściach, ale też środków stymulujących umysł jako alternatywy dla narkotyków. Gretkowska wspomina mamę pracującą na oddziale psychiatrycznym – ale też całkiem często odwołuje się do własnego „niezrównoważenia” i przedstawia siebie jako postać o rozchwianej osobowości, artystkę, która miewa huśtawki nastrojów czy przesadzone reakcje. Zdaje sobie sprawę z tego, że to może być uciążliwe dla bliskich – i o tym też pisze. Poza tym będzie tu mowa i o psychoterapii, i o tarocie, o wymarzonym domu i o wyproszonej (u Boga?) menopauzie. Manuela Gretkowska będzie szokować i wyśmiewać, będzie głośno wyrażać swoje poglądy, nie bacząc na to, że może kogoś tym zirytować (czasem chyba wręcz ma na to nadzieję), a Patrycja Pustkowiak niby próbuje tamować to, co wypada najbardziej napastliwie – ale niespecjalnie się do tego przykłada, pozwala się bohaterce wygadać (czy też wypisać, bo obecność emotek sugeruje taki rodzaj kontaktu).
Dużo miejsca Manuela Gretkowska poświęca sprawom osobistym, pozwala czytelnikom jeszcze lepiej poznać Piotra i Polę, przedstawia swoje uwagi na ich temat, umożliwia zatem poznanie siebie od strony prywatnej. Ale znajdzie miejsce i na opowieści o pomyśle na partię. Książkę „Trudno z miłości się podnieść” zamyka w ogóle cykl felietonów – mocno prowokacyjnych i zaangażowanych, do tego stopnia, że sprawy publicystyczne przeważają w nich nad rozrywką i uniwersalnością. Łatwiej jednak czytelnikom będzie śledzić poglądy autorki w kolejnych tematyzowanych rozmowach niż w tych całostkowych wypowiedziach. Manuela Gretkowska ma sporo do przekazania i niezależnie od tego, czy ktoś się z nią zgodzi, czy też nie, lektura tego wywiadu-rzeki nie będzie czasem straconym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz