SQN, Kraków 2019.
Bez piłki
Temat piłki nożnej do powieści rozrywkowych wkracza bardzo rzadko. Autorzy wychodzą ze słusznego założenia, że to panie są najczęściej grupą docelową czytadeł – a wśród tych, które lubią czytać obyczajówki rzadko spotyka się fanki futbolu, zwłaszcza w jego szatniowej wersji. Motywami korupcji i przekrętów w rozgrywkach ligowych częściej ekscytują się panowie – a oni nie należą do wiernych czytelników rozrywkowej literatury masowej spod znaku obyczajowości. Nawet jeśli liczą na jakieś smaczki z rzeczywistych wydarzeń – trudno będzie ich przekonać do lektury. Tomasz Łapiński wydaje się dobrą osobą do tego, żeby przedstawiać meandry działań klubów, matactw działaczy czy postaw trenerów – w końcu środowisko futbolowe poznał od podszewki. Może w tym tkwić będzie wabik: sam autor przyciągnie do książki męską publiczność. Autor niby zarzeka się, że wymyśla opowieść i jej bohaterów – a jednak każdy będzie poszukiwać gdzieś ech skandali wywlekanych na światło dzienne przez dziennikarzy.
Bohaterem i zarazem narratorem opowieści czyni Łapiński Romana, zwykłego piłkarza, który funkcjonuje właściwie jako ostatni naiwny w polskiej lidze. Koledzy zarabiają na boku, umawiając się z rywalami na sprzedaż punktów, potrafią oddać każdy ważny mecz. Nie kierują się ani idealizmem, ani dobrem drużyny. To jeden z problemów trawiących polską piłkę. Inne to na przykład trener-idiota, który dorabia się ksywy Wrzaskun – nie bez powodu. Sponsorzy na początku pełni nadziei zbyt późno dowiadują się, że futbol to worek bez dna – wydatki nigdy się nie kończą. A kiedy przekonają się już o tej smutnej prawdzie – stają się niewypłacalni. Nic dziwnego, że piłkarze szukają metod podreperowania domowych budżetów. Łapiński nawet nie próbuje nikogo usprawiedliwiać. Sięga po sensację – tyle tylko, że sensację, która nie wszystkimi wstrząśnie. Roman bulwersuje się postępowaniem kolegów. Jako „ostatnia dziewica” w zakresie korupcji staje się bohaterem idealnym do tego, żeby wmieszać się w świat, którego zasad nie rozumie. Sam postanawia złożyć ofertę prezesowi klubu rywali. W piłce nożnej fair play to tylko pusty frazes, a kibice są z klubem wyłącznie wtedy, gdy dzieje się dobrze. Roman będzie musiał doprowadzić do tego, by wyeliminować z drużyny pięciu najlepszych zawodników – tylko wtedy da radę dotrzymać warunków umowy ze sprzedanym meczem bez konieczności dzielenia się zyskiem z innymi. Ma wprawdzie wsparcie, ale staje się mózgiem operacji w zakresie, którego nigdy dotąd nie testował.
Tom „Szmata” przedstawia doświadczenia pozaboiskowe z eksponowaniem wszelkich problemów trawiących polską piłkę – Tomasz Łapiński próbuje porozliczać się z nieuczciwością, chciwością i niesprawiedliwościami, znajduje miejsce do wyrażenia własnej opinii na temat przekrętów. Przekazuje odbiorcom szereg przemyśleń dotyczących tego, co należy koniecznie naprawić, ale stawia też na sensacyjne wrażenia: w końcu nie stroni od półświatka i porachunków w „męskim” stylu. Nie czuje się jeszcze zbyt pewnie w narracji: najpierw za długo tłumaczy się ze stosowania wulgaryzmów, później co jakiś czas powraca do powinności autora – to dylematy, które mógłby przerobić sam ze sobą jeszcze przed przystąpieniem do pisania powieści, tak, żeby nie usprawiedliwiać się już przed odbiorcami, bo to nikomu nie jest potrzebne. „Szmata” to powieść tematyczna, odejście od schematów w literaturze rozrywkowej – bliżej jej do dziennikarskich poszukiwań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz