Lira, Warszawa 2019.
Plotki z dworu
Windsorowie pozostają na świeczniku, nawet jeśli monarchia brytyjska nie odgrywa już większej roli w polityce. To celebryci, na których skupia się uwaga przeciętnych odbiorców – dostarczają pożywki dziennikarzom, materiału do plotek, a i smaczków z życia wyższych sfer. Nie zamierzają zwykle trzymać się zasad protokołu dyplomatycznego: to przecież ludzie z krwi i kości, którzy chcą realizować własne marzenia i samodzielnie o sobie decydować – nawet za cenę rezygnacji z tronu. O ile bowiem opinia społeczna wybaczy wiele – zwłaszcza dopuszczona do dylematów rodem z opery mydlanej – o tyle dla dworu zachowywanie pozorów jest sprawą najważniejszą. Iwona Kienzler przygląda się kilku związkom, które bardzo wpłynęły na postrzeganie Windsorów. Zaczyna od najsłynniejszego chyba skandalu – sytuacji Edwarda i Wallis Simpson, żeby pokazać, jak prawdziwe uczucie wygrywa z wyścigiem o władzę. Dla swojej ukochanej Edward w końcu zrezygnował z tytułów i bogactw – szczęście znalazł gdzie indziej. Nie mogło zabraknąć oczywiście motywu księcia Karola i Camilli Parker-Bowles, która cierpliwie czekała na możliwość oficjalnego pokazywania się z ukochanym. Księżna Diana staje się w tej historii osobnym rozdziałem, i tu Iwona Kienzler decyduje się na częściowe odbrązowienie postaci. Opowiada i o nieudanym małżeństwie, i o kolejnych kochankach Diany, aż po śmierć, która została zamieniona w wydarzenie medialne. Próbuje tu dostarczać wiadomości wykraczających poza społeczną żałobę czy wręcz histerię, całkiem zresztą ciekawe z perspektywy zwykłych czytelników. Książę Harry z kolei staje się pretekstem do przeanalizowania rozmaitych młodzieńczych wybryków i podbojów sercowych aż po stabilizację w związku z Meghan. Tutaj trochę nawiązuje Iwona Kienzler również do księcia Williama, ale Harry wydaje się jej bardziej interesujący (bo i mniej poprawny). Obok tych najbardziej znanych Windsorów przygląda się autorka sylwetce (czasem – całkiem dosłownie) Sarah Fergusson. Za każdym razem znajduje postać, która wyłamuje się ze schematów, żyje po swojemu i nic nie pozwala sobie narzucać. Rejestruje związki, porywy serca, pokazuje, że nawet bogactwo i sława nie gwarantują szczęścia uczuciowego, to nie jest zależne od splendorów oraz tytułów.
Za każdym razem autorka przygląda się fragmentom biografii, rejestruje ważniejsze momenty z życia bohaterów albo – etapy w dążeniu do bycia razem. Jednak, siłą rzeczy, część odkryć będzie się powtarzać. „Windsorowie” to książka budowana z kompletnych rozdziałów, zamkniętych całostek, które nadają się do samodzielnej lektury. Niestety przy gromadzeniu ich w jednym tomie nikt nie dopilnował, żeby usunąć powielane wiadomości. Fakt, że za każdym razem funkcjonują jako odkrycia, wiele nie zmieni: czytelników może to trochę zmęczyć – chyba że przyjmą tom jako zbiór esejów, nie jedną opowieść. Bo Iwona Kienzler, która wsławiła się popularyzowaniem historii, pisze jak zwykle bardzo dobrze, interesująco dla zwykłych czytelników. Trochę wykorzystuje tutaj poetykę plotki, co w pewnym stopniu poszerzy jej krąg odbiorców i nadaje lekkości książce – zresztą taką stylistykę pośrednio wymusza sam zestaw tematów: autorce nie chodzi o rejestr osiągnięć życiowych, a o sferę uczuć, motywy, które nie trafiają z tak obszernym komentarzem do annałów. „Windsorowie” to książka-ciekawostka, dla tych wszystkich, którzy z zapartym tchem śledzą doniesienia z dworu i kibicują książęcym parom. Kto lubi książki Iwony Kienzler, ten i tę bez większego kłopotu przyjmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz