Edipresse Książki, Warszawa 2019.
Miłość
Dość nietypowa jest ta opowieść o aktorce, bo role i anegdoty z planów filmowych oraz seriali schodzą w niej na dalszy plan. Anna Milewska, która zresztą już własne życie opisywała, teraz portretowana jest przez Annę Binkowską w tomie „Mogłam sobie pozwolić” przez pryzmat bardzo osobisty i na pewno nie powiązany z kolekcją ról. Całe szczęście, bo zestaw opinii o aktorce jej kolegów po fachu zapowiada przesłodzoną laurkę (i pewnego rodzaju wytłumaczenie, dlaczego w książce anegdot będzie jak na lekarstwo). Anna Binkowska z aktorką rozmawia trochę bardziej na bazie plotek i życiowych wspomnień, również tych pikantnych. Namawia na zwierzenia, których dzisiejsze celebrytki mogą tylko pozazdrościć – za sprawą podejścia do codzienności i do związku.
Zaczyna się ta publikacja od wyznań o „kochliwej” młodości. Milewską – jeszcze nie aktorkę – zawsze otaczało grono adoratorów, a ona jako piękna dziewczyna nie stroniła od uciech życiowych. Trzeba zresztą autorce tomu i jej rozmówczyni przyznać, że bardzo ładnie piszą o łóżkowych podbojach – jest w tym subtelność i wieloznaczności, nie ma za to wulgarności i wyliczeń. Zresztą motyw panów, z którymi aktorka spędzała przyjemnie czas – mimo dość surowego ojca – służy tylko nakreśleniu wyjątkowości małżeństwa z Andrzejem Zawadą. Trochę przygotowuje Anna Milewska odbiorców na pisma himalaisty, opowiada o książkach, nad którymi pracuje – a które mają związek z jej mężem. Zwykłych odbiorców bardziej jednak zainteresuje fakt prowadzenia małżeństwa niemal na prawach związku otwartego: Milewska przyjaźniąca się z kochanką Zawady, przymykająca oko na jego miłosne podboje, pozbawiona uczucia zazdrości i zawsze pewna tego, co łączy ją z ukochanym – to już sylwetka trudna do zrozumienia dla większości pań. Z drugiej strony pojawia się jednak Milewska potrafiąca odpłacić pięknym za nadobne, sama w pozamałżeńskich związkach, flirtująca czy romansująca – i tu już siły zaczynają się wyrównywać, można wspominać liczące prawie ćwierć wieku małżeństwo jako doskonałe i godne pozazdroszczenia.
Po miłościach przyjdzie czas na opisywanie życia aktorskiego, wędrówkę w wysokie góry (w końcu nie mogło tego przy Zawadzie zabraknąć), refleksje serialowe (nie ma co ukrywać, spore grono czytelniczek rekrutować się będzie spośród fanek serialu „Złotopolscy”). Anna Milewska przedstawi się odbiorczyniom jako poetka – kilka jej utworów wzbogaci narrację. Anna Binkowska przywołuje tutaj zarówno fragmenty opublikowanych książek, jak i bezpośrednie wypowiedzi bohaterki tomu, tworzy barwną i zabawną narrację pozbawioną sentymentów, ale ciepłą i utrzymaną w pogodnym tonie. „Mogłam sobie pozwolić” to nie książka, która wyczerpywałaby tematy biograficzne i dorobek Milewskiej – ale pokazuje aktorkę z bardzo osobistej strony, w ujęciu, na które niewielu dzisiaj chce i może sobie pozwalać. Szczerość i umiejętność prowadzenia opowieści językiem ezopowym – dwie skrajności – definiują tę pozycję i sprawiają, że Anna Milewska jako wyjątkowo ciekawa postać zdeklasuje celebrytki. Ta pozycja jest jednocześnie pokazaniem, jak walczyć o prawdziwą miłość – jak można podchodzić do związku i komplikacji uczuciowych. Anna Binkowska sięga do wiadomości, które nawet bardziej niż wyliczenie ról zaintrygują czytelniczki – trochę tworzy baśń o wielkim uczuciu, ale łatwo wciągnie odbiorczynie w relację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz