wtorek, 16 kwietnia 2019

Andrzej F. Paczkowski: W grobie ci do twarzy

Lira, Warszawa 2019.

Przyjaciele i wrogowie

Marlena znajduje się w wielkim niebezpieczeństwie i w szpitalu. Na szczęście jej najlepsza przyjaciółka Wanda nie straciła zimnej krwi (ani pamięci, jak Marlena) – usiłuje jak najszybciej wydostać kobietę z miejsca, w którym noc po nocy umierają kolejne panie. Co prawda Marlena ma wbity w głowę nóż, ale kto by się przejmował drobiazgami. Dla samej bohaterki tomu „W grobie ci do twarzy” niespodzianek jest więcej: oto despotyczna matka twierdzi, że Marlena mieszka na cmentarzu, przyjaciółka mówi, że nazwisko Marleny to Kiełbasa, brat okazuje się alkoholikiem nie do wyleczenia, a czeski narzeczony nie może się doczekać wspólnie spędzanych chwil. Do tego Ten Ten, służąca o deficycie urody, za to z umiejętnościami pozwalającymi wykaraskać się z niejednych opałów oraz… mąż-mafiozo. Taka galeria postaci posłuży Andrzejowi F. Paczkowskiemu do opowiedzenia brawurowej historii sensacyjnej, w której wszystko staje na głowie (z wbitym nożem).

Akcja nie ma tu większego znaczenia, chociaż wprawia postacie w ruch i zmusza do wysiłku umysłowego – trzeba w końcu przechytrzyć przestępcę, który próbuje pozbawić życia małżonkę. Do tego przydałoby się rozwikłać zagadkę, skąd nóż wziął się w głowie Marleny (najwyraźniej autor inspirował się przy pomyśle na początek tomu obiegowym dowcipem z serii o teściowej…). A kiedy ruszy lawina wypadków – mniej lub bardziej szczęśliwych – trudno będzie ją zatrzymać. I tak „W grobie ci do twarzy” zaczyna pędzić w nieoczekiwanym kierunku, niosąc ze sobą mnóstwo śmiechu. Śmiech wiąże się w pierwszej kolejności z charakterystykami bohaterów – każdy jest tu oparty o jakiś wyrazisty stereotyp – albo przynajmniej szkicowany bez subtelności, przygotowany tak, żeby śmieszył samym swoim istnieniem. Specjalizuje się Paczkowski między innymi w kłótniach przyjaciółek, stara się, żeby zawsze iskrzyło w relacjach międzyludzkich. Do tego dodaje akcję, która nie zawsze musi być prawdopodobna, im bardziej absurdalna – tym lepiej (na cmentarzu bohaterowie trafiają na… grób ojca autora książki, co pada w ich rozmowie i jest fantastycznym sygnałem przeplatania się świata literackiego i pozaliterackiego). Dzieje się dużo, ale czytelnicy nie zawsze śledzić będą fabułę, mogą zatrzymać się na poziomie wymiany opinii postaci i też będą usatysfakcjonowani tym, co im autor oferuje. Specjalizuje się Paczkowski w tym, co w literaturze dość mało cenione – porzuca skomplikowane opisy i wielowątkowość na rzecz krótkich a błyskotliwych dialogów. Bohaterowie bez przerwy dyskutują, a te dyskusje są dobrze puentowane i pełne emocji – na tym można zbudować całą opowieść, która spodoba się masowej publiczności.

Żeby cieszyć się w pełni tą lekturą, trzeba lubić czarny humor i absurd, a także „czeski humor”, określony sposób odejścia od naturalności na rzecz nieskrępowanej wyobraźni. „W grobie ci do twarzy” to właśnie taki gatunkowy popis – ze względu na lekkość opowieści zapadający w pamięć. Ten autor bawi odwagą w kreowaniu fabuły i postaci, ma pomysły odbiegające od literackich schematów i w ten sposób znajduje szansę na zaistnienie na rynku. Przygody Marleny Kiełbasy i jej nietuzinkowych przyjaciół to alternatywa wobec komediowych kryminałów z posmakiem romantyzmu w jednym z wątków – Paczkowski nie odwołuje się do sentymentów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz