Prószyński i S-ka, Warszawa 2019.
Bez mediów
Michael Harris wcale nie oferuje czytelnikom kompleksowego ujęcia samotności jako takiej, nie odwołuje się także do przemian socjologicznych, które wrażenie samotności by potęgowały, wprost przeciwnie. Znacznie bardziej zajmuje go tłumaczenie odbiorcom, że nie powinni bać się samotności czy unikać jej – bo możliwość przyjrzenia się sekretom własnego umysłu (dostępna wyłącznie w samotności) jest bezcenna. “Inna samotność” to książka, która pokazuje, z jakich dobrodziejstw nie należałoby rezygnować - ale też - co robią ludzie, żeby samotność zagłuszyć. Wygląda to trochę tak, jakby autor nie chciał zaakceptować gadżetów elektronicznych i traktował je jako zło utrudniające samopoznanie. Krytykuje nadmierne przywiązanie do telefonów, walkę o uznanie innych w mediach społecznościowych - ale też zjawiska, które dopiero wkraczają w codzienność, choćby internet rzeczy. Ostrzega, że coraz trudniej jest zdobyć się na planowaną twórczą samotność - inni wciąż oczekują interakcji (z drugiej jednak strony przyznaje się, że przez siedem lat nie używał facebooka, co automatycznie uniemożliwia stawianie go w roli autorytetu w tej kwestii).
Nakreśla autor różnicę między samotnością (jako pożądanym procesem) a osamotnieniem (stanem emocjonalnym) i przypomina o roli wspomnień. Świadomy jest tego, że dzisiejsze społeczeństwa boją się samotności - trzeba dopiero przypomnieć im, jakie korzyści z tego płyną. Dlatego też opisuje dobre strony śnienia na jawie, proces odpoczywania a nawet poczucie szczęścia. Tłumaczy, jak samotność może prowadzić do olśnień. Pierwsza część tomu dotyczy społecznych i twórczych aspektów samotności, tego wszystkiego, co dziś ulega zapomnieniu lub modyfikacjom. Następnie autor przechodzi do tematyki mediów elektronicznych: opisuje rolę emotek, ale i prace nad sztuczną inteligencją. W ogarnianiu ucieczki od samotności pomaga mu wyszukiwarka Google oraz.... internetowe mapy. Nawet zawód pisarza, do niedawna mocno przecież kojarzony z samotnością, staje się “uspołeczniony” - kiedy można swoje prace natychmiast prezentować szerokiej grupie czytelników i liczyć na szybki odzew. I tak w pewnym momencie przestaje być w narracji ważne, dlaczego warto pozwalać sobie na samotność - przegrywa to z opowiadaniem, dlaczego dziś nie umiemy być samotni.
Nie o samotność w sensie emocjonalnym w całym tomie chodzi, Harris woli relacjonować dochodzenie człowieka do głębszych autorefleksji. Interesuje się schematami coraz powszechniejszej ucieczki do tłumu, łącząc ją z potrzebą akceptacji (doświadczenie, w którym badani łatwo ulegają sugestiom aktorów). Nie chce za to dopatrywać się innych przyczyn niż kierowanie się mechanizmami z elektronicznych mediów - zupełnie jakby społeczny pęd do identyfikowania się z masami miał tylko jedną, niezłożoną przyczynę. Przez to “Inna samotność” oznacza tylko jeden z rodzajów nie-samotności, nawet autobiograficzne wstawki płynące z odrzucenia za sprawą homofobii nie wystarczają, żeby rozszerzyć wachlarz spostrzeżeń. Harris zamyka się w swojej klatce przed napierającym na niego tłumem i nie może zrozumieć, dlaczego inni ludzie nie chcą podążać jego śladem, tworząc sobie własne samotne wyspy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz