sobota, 30 marca 2019

Irene Marienborg: Pola mówi: muszę siusiu

Media Rodzina, Poznań 2019.

Lęk przed WC

Temat odzwyczajania dzieci od pieluch wkracza od pewnego czasu do książek – zwłaszcza serii okołoedukacyjnych drobnych zeszytów. Irene Marienborg powołuje do istnienia Polę, dziewczynkę o wyrazistej osobowości – na którą wpływ mają jednak nie rodzice tylko rówieśnicy. Prawdopodobnie mali odbiorcy wiele razy od rodziców słyszeli zestaw mniej lub bardziej trafnych argumentów za nauką korzystania z toalety. Pola jednak boi się muszli klozetowej, nie chce na niej siadać, a ze swoich lęków zwierza się przyjacielowi w przedszkolu. Filip nie wyśmieje dziewczynki, która wyróżnia się noszeniem pieluchy (co widać, kiedy wszystkie dzieci bawią się w majtkach pod fontanną). Co więcej – chociaż żadna społeczność nie lubi w swoim gronie inności, a Pola bez wątpienia pod tę inność właśnie podpada – nikt z jej kolegów nie przejmuje się sytuacją. W ten sposób autorka trochę idealistycznie sugeruje odbiorcom, że problemów z rówieśnikami mieć nie będą, nawet jeśli uprą się przy irracjonalnych odruchach.

Z kolei motyw załatwiania swoich potrzeb z dala od toalety to już sposób na rozśmieszenie małych odbiorców. Pola próbuje wysikać się w ogródku, albo… do butów. Gdyby nie Filip i jego interwencja, akcja zakończyłaby się kompromitacją dziewczynki – maluchy rozbawi nie fakt strachów albo bezradnego miotania się bohaterki – ale samo przymierzanie się do robienia siku, zobrazowane i tekstem, i rysunkami. W końcu tę grupę wiekową już sam motyw majtek w książeczce rozśmieszy. Irene Marienborg zdaje się o to nie dbać – buduje fabułę, w której pojawi się dla kilkulatków niespodzianka.

Z jednej strony „Pola mówi: muszę siusiu” to próba przekonania dzieci, że warto odzwyczaić się od pieluchy – ale nie szuka tu autorka powodów, którymi trafiłaby do wyobraźni odbiorców, raczej skupia się na możliwości zabawy fabułą. Inaczej realizuje ograny temat. Z drugiej strony Filip staje się prawdziwym bohaterem. Najpierw cierpliwie słucha Poli, dopytuje, żeby uściślić, na czym polega problem, a później sam opracowuje rozwiązanie. Nie prosi nikogo o pomoc, jest lojalny wobec dziewczynki – a do tego myśli nieszablonowo. Jest twórczy jak każdy kilkulatek, to, co robi dla Poli, nie przyszłoby do głowy dorosłym. Jeśli pomoże usunąć lęk – zniknie kłopot z odzwyczajaniem dziecka d pieluchy. Wprawdzie trudno byłoby zastosować bajkowy pomysł w zwyczajnym życiu – ale lektura przyniesie dzieciom sporo śmiechu. Umożliwi rozmowę na temat codziennych czynności, udowodni, że przecież nie ma się czego bać. Pola – jedna z bardzo wielu kilkulatek objaśniających rówieśnikom świat – pokazuje, że rozumie maluchy i warto jej zaufać. A ponieważ sama jest dzieckiem, popełnia błędy charakterystyczne dla najmłodszych. Ilustracje norweskiej autorki bawią odbiorców. Bohaterowie mają tu karykaturalnie wielkie głowy i wiotkie ciałka, do plam barw dodaje Marienborg niestaranne szkice konturów, jeśli potrzebuje podkreślić jakiś kształt. Sprawi więc, że odbiorcy zainteresują się działaniami postaci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz