Agora, Warszawa 2019.
Zmiana pokoleniowa
Tu chyba nie ma normalnego dzieciństwa. No, może we wspomnieniach cytowanych jako krótkie przerywniki między reportażami. Łukasz Pilip skupia się na tym, co inne, czasami atrakcyjne z perspektywy zwykłego odbiorcy, a czasami – niemal niewiarygodne, trudne do wyobrażenia. Odnosi się do obrazków krzepiących, ale i do tych, które budzą sprzeciw. Bya, że dzieci są podporą dla rodziców – syn pary niepełnosprawnych uczy się błyskawicznie odpowiedzialności, ale zdarza się też, że rodzice rujnują dzieciństwo – synowie alkoholików zamierzają jak najszybciej opuścić rodzinne domy. Podstawowe domowe relacje bywają ekstremalne: matka z dorosłym synem cierpiącym na autyzm chodzi na studia – pomaga chłopakowi o ponadprzeciętnej inteligencji w zwykłych codziennych czynnościach. Nel ma jeszcze inne dzieciństwo – podróżuje z ojcem na jachcie, w kilka lat opływa świat dookoła, zdobywając wiedzę, jakiej nie miałaby, gdyby siedziała w szkolnej ławce. I ona przeżywa swoje dramaty związane z rozstaniem rodziców. Z kolei Nela mała reporterka to produkt marketingowy – także w jej przypadku dzieciństwo znacznie odbiega od standardowego. Autor dociera do chłopca cierpiącego na poważną chorobę jelit, ale grającego dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy – i on swoją wyjątkowością zasługuje na miejsce w tomie. Naturalnym elementem w opowieściach o niekoniecznie beztroskim dzieciństwie staje się temat seksualności. Łukasz Pilip wymyśla sobie trzynastolatkę, żeby sprawdzić, jakich metod w sieci używają pedofile, kiedy chcą zwabić swoje ofiary. Wypytuje też bohaterów (przy pomocy Bożeny Aksamit) o ich pierwszy raz i uczucia z tym związane.
Każdy temat jest tu strzałem w dziesiątkę, każdy zapewni zainteresowanie czytelników. Do tego każdy jest świetnie zrealizowany, Łukasz Pilip pisze z wyczuciem, wie, co przyciągnie odbiorców. Nie szuka skandali i nie ocenia bohaterów, za to pozwala się zastanowić, jak każdy zachowałby się w podobnej sytuacji – zupełnie niestereotypowej, a przecież prawdopodobnej. Zaspokaja ciekawość, tworzy jednak teksty dojrzałe. Najważniejsze są dla niego rozmowy z ludźmi, nie poszukiwanie naukowych opracowań. Nie będzie więc zarzucać czytelników liczbami i danymi, zajmie się tym, co zawiera się w wyobrażeniu człowieczeństwa. Reportaże Pilipa polegają na głębokim zrozumieniu postaci. Trzeba przyznać, że ma ten autor wyczucie, jeśli chodzi o dobór zagadnień i ich realizację. Każdy tekst przynosi cały wachlarz silnych emocji. Nie ma tu partii obojętnych – a przecież stylistycznie to reportaże bez zarzutu. Jest ta książka znakomitym przewodnikiem po alternatywach wobec sielskiego dzieciństwa. Bohaterowie są naprawdę wyjątkowi, po swojemu radzą sobie z nieoczekiwanymi wyzwaniami – tych im nie zabraknie. „Podwórko bez trzepaka” pozwala wyobrazić sobie mało popularne pomysły na życie (albo próby dostosowania się do scenariusza, który to życie przyniosło). Pilip ucieka od cukierkowości i schematów, zagląda do domów, żeby uświadomić czytelnikom, że czasami nawet ich sąsiedzi mogą przeżywać osobiste komplikacje. Ma ten tom coś z podglądania za zgodą samych zainteresowanych – ale może się podobać za sprawą dobrego warsztatu. To naprawdę udane realizacje gatunku, Łukasz Pilip pokazuje się z jak najlepszej strony. „Podwórko bez trzepaka” to książka, która długo na rynku może przetrwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz