Noir sur Blanc, Warszawa 2019.
Nonsensy przeszłości
To historia rodem nie z tego świata, Luis Sepùlveda odwołuje się do swojej przeszłości w Chile – i jednocześnie do komunizmu, ale nie tego widocznego w sferze polityki, a – w relacjach międzyludzkich. Ustrój staje się tu tłem, nadaje krótkim opowiadaniom specyficzny koloryt i wywołuje - pośrednio - cały szereg dziwnych sytuacji. Pojedyncze wątki na prawach anegdoty stają się bazą kolejnych historii z tego tomu. “Niemy Uzbek” to zestaw obrazków - często zabawnych lub absurdalnych (nawet jeśli gorzkich), pokazujących egzotykę funkcjonowania w komunistycznym kraju kogoś oddanego takiej ideologii. Luis Sepùlveda utrzymuje rytm własnych wspomnień, mimo że te historie są mocno fabularyzowane i na dobrą sprawę mogłyby być po prostu wytworem wyobraźni autora. A przecież dar obserwacji i, co ważniejsze, wyczucia na stosunki międzyludzkie nadaje ton całej tej publikacji. “Niemy Uzbek” to książka bardzo zwięzła i nie chodzi tu tylko o objętość. Kolejne rozdziały są mocno skondensowane, akcja w nich kończy się czasem w momencie, w którym z powodzeniem mogłaby się na dobre rozkręcić. Za każdym jednak razem jest tu mocny punkt wyjścia, sytuacja sama w sobie fabułogenna, albo uczucie uniwersalne, przenoszące opowieść z realiów chilijskich w doświadczenia każdego z odbiorców. Związki bohaterów z polityką przewijają się w różnych aspektach i momentach, czasami to przygody wojskowych albo ludzi z bliskiego otoczenia prezydenta, innym razem dyplomatyczne gesty, którym nowe znaczenie nadaje kontekst. Zawsze jednak ucieka autor od tonów martyrologicznych lub patriotycznych w stronę zabawy. “Niemy Uzbek” to popis w odnotowywaniu absurdów - nieraz zdarzy się czytelnikom parsknąć śmiechem przy niespodziewanym zwrocie akcji (kondor w finałowym tekście to mistrzostwo, chociaż budzi też szereg innych uczuć). W prezentowaniu przeszłości Sepùlveda mimo wszystko bywa sentymentalny i pełen czułości dla postaci – jednak tego typu emocje w żaden sposób nie wpływają na odbiór. Pozostaje ta pozycja zestawem pomysłów z górnej półki, opracowanych w dodatku znakomicie literacko. W końcu o ludzi chodzi tu najbardziej, nie o poglądy, jakie głoszą. A owi ludzie miewają marzenia z gatunku prostych i zrozumiałych dla każdego – albo rodem z filmów sensacyjnych. Właściwie każdy motyw nadawałby się tutaj na pełnowymiarową historię, autor jednak wybiera zwięzłość, która sprzyja eksponowaniu dowcipu.
“Niemy Uzbek” prowadzi czytelników przez szereg spotkań: to na iskrzeniu między postaciami, często spotykającymi się przypadkowo, trafiającymi na siebie bez takiego planu, rozpina się relacja. Sepùlveda zmusza bohaterów do udziału w wydarzeniach oryginalnych już w punkcie wyjścia, sprawia, że nikt nie może przewidzieć, jak zakończy się dany wątek. Jest tu – mimo ograniczonej objętości tekstów - cała paleta odczuć, nie mówiąc już o różnych rodzajach żartu. Wszystko imituje zwierzenia po latach. Ale fani opowieści retro nie spotkają zbyt wielu relacji podobnych do tej. Sepùlveda uwodzi zamaskowaną literackością, wprowadzeniem wyczulenia na słowo do imitacji gatunku, który z takimi wyznacznikami nie jest kojarzony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz