Wydawnictwo Kobiece, Białystok 2019.
Przygody w trasie
Jak to czytać, skoro już na etapie tytułu wiadomo, jak całość się skończy? Właściwie – bez zmian, bo W. Bruce Cameron posługuje się schematem, który i tak zdradziłby zakończenie. Podobnie jak w „Był sobie pies” sięga po rozwiązania rodem z kina familijnego, równie wzruszające co oczywiste i naiwne. Nie dziwi, że kolejna opowieść została przeniesiona na ekrany. „O psie, który wrócił do domu” to baśń opowiadana z perspektywy suczki, bardzo mądrej Belli. Bella przychodzi na świat w opuszczonym domu, przeznaczonym do rozbiórki. Dorasta tam z kociętami. Kiedy znajduje ją Lucas, daje jej prawdziwy dom, a jednocześnie walczy o ratunek dla pozostałych zwierząt. Ponieważ Lucas w sprawie bezdomnych kociąt nie idzie na żadne kompromisy, szybko doczekuje się wrogów – ci wiedzą, gdzie uderzyć, żeby zabolało najbardziej. Belli grozi poważne niebezpieczeństwo. Na skutek splotu okoliczności suka ucieka i przemierza olbrzymie tereny, znajdując kolejnych tymczasowych właścicieli lub zastępcze „sfory” z przedstawicielami różnych gatunków zwierząt. Najbardziej tęskni za Lucasem – do niego próbuje wrócić. Ale mimo infantylności tomu autor nie posuwa się do chwytu, że pies zaczyna mówić ludzkim głosem – co nadaje energii relacji. Bella przeżywa szereg przygód, łącznie z zejściem lawiny, uczy się, jak być psem asystującym i czym grozi nadmierna ufność. Raz zechce się wytarzać w zdechłej wiewiórce, to znowu zaprzyjaźni się z Dużą Koteczką, a wszystko po to, by zasugerować czytelnikom, jak długą drogę musi przejść, aby zrealizować swoje marzenie. Wstrząs goni wstrząs, W. Bruce Cameron uwielbia sytuacje graniczne i pożegnania na wszelki wypadek – czy decyzje bez odwołania. Gdzie tylko wyczuje szansę wzruszenia czytelników albo przestraszenia ich – tam zaraz wprowadza silne emocje. Steruje odbiorcami, którzy podejdą do lektury idealistycznie. Jeśli komuś nie odpowiada prostota i realizowanie wyrazistego schematu – nie da się uwieść tej historii. Cameron jest przewidywalny – i między innymi dlatego nie zrobi na nikim wrażenia spoiler w tytule tomu. Od początku wiadomo ogólnie, jak potoczą się losy Belli i Lucasa, reszta zależy tylko od wyobraźni autora – ten z kolei realizuje wytyczne z kinowych hitów i niespecjalnie dba o oryginalność. Zupełnie jakby przejście na narrację psa zwalniało go z twórczych poszukiwań.
To Bella prowadzi opowieść i jednym z elementów przekonujących odbiorców do takiego pomysłu warsztatowego jest dowcip płynący z traktowania komend jako typowego ludzkiego języka. Coś, co Belli wydaje się naturalne, czytelnicy muszą dopiero zdekodować, by czerpać radość ze zderzenia dwóch światów. Ponadto tylko Bella może opowiedzieć własne doznania – czy chodzi o sielskie dzieciństwo z kotami, czy o bohaterski wyczyn w basenie. Poza ludzko-psimi kontrastami brakuje tutaj jednak zahaczek zachęcających do czytania. Miłośnicy psów z pewnością w różnych scenkach odnajdą znajome zachowania czy obserwacje, ale nie wynagradza to naiwności fabuły. W. Bruce Cameron od początku zakłada, że stworzy materiał na kinowy przebój, celuje w publiczność kin familijnych i odrzuca śmiech na rzecz wzruszenia. To nie wszystkim wystarczy. Mimo że obrazków z życia Belli jest tu mnóstwo, a każdy znacząco różni się od poprzednich doświadczeń, to jednak „O psie, który wrócił do domu” nie imponuje oryginalnością czy choćby narracją. W. Bruce Cameron dodatkowo posłużył się sprawdzonym poprzednio motywem, więc jeszcze mniej ma do zaoferowania. Pisze tak naprawdę książkę dla młodych czytelników – i to tych, którym nie chce się szukać lektur spoza literatury masowej. Pies, który wrócił do domu, budzi serdeczne uczucia – książka aż tak zachwycać nie może.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz