poniedziałek, 21 stycznia 2019

Nic Sheff: Na głodzie. Moja historia walki z nałogiem

Poradnia K, Warszawa 2018.

Ratunek

Uzależniony syn, chłopak ze wstrząsającej opowieści Davida Sheffa chwyta za pióro i opowiada o swojej walce z nałogiem. Tom „Na głodzie” brzmi jak przygotowany przez profesjonalnego ghosta – z dbałością o stopniowanie napięcia czy szczegółowość relacji. Ale Nic nie zamierza powtarzać spostrzeżeń ojca: David wystąpi tu zaledwie parę razy, jako ten, którego Nic bardzo ceni – ale też – do kogo nie może się zbliżyć. Ojciec chroni teraz przede wszystkim swoją drugą rodzinę. I nic dziwnego, skoro Nic osiągnął ten poziom upodlenia, że może okraść kilkulatka – sfałszuje też czeki lub włamie się do domu babci, żeby tam przenocować. Konsekwentnie i ojciec z drugą żoną, i matka – odmawiają dorastającemu potomkowi wsparcia. Nie wierzą w żadne jego przemiany, zbyt dużo już widzieli – i zbyt wiele razy ich zawiódł. Nie zasługuje już na zaufanie. Zresztą i czytelnicy się szybko o tym przekonają, bo Nic w tej spowiedzi nie zamierza się wybielać. Owszem, akcentuje własne uczucia, przypomina, jak sam podchodził do kolejnych problemów i jak chciał odbudować rodzinne relacje – ale to wszystko sprawia wrażenie wymuszonego, jakby autor tomu próbował się podporządkować wymogom rynku (i bestsellerowych scenariuszy). Niezależnie od kwestionowania motywacji mężczyzny, nie da się odmówić szczerości we fragmentach dotyczących samego ćpania.

Nie obeszłoby się „Na głodzie” bez naturalistycznych i mocno nastawianych na cielesność doznań związanych z zażywaniem narkotyków. Będzie Nic Sheff zwalniać narrację tam, gdzie przygotowuje sobie działkę, kiedy umawia się z dilerem, napełnia strzykawkę albo wbija ją w żyłę. Intensywność tych notatek jest porażająca – chociaż też i trudna do zniesienia w lekturze. Sporą część książki „Na głodzie” zabierają jednak obrazy ćpania, ale i toksycznych relacji z kolejnymi kobietami. Ile razy Nic próbuje wyrwać się z nałogu, świadomy, że jest już w sytuacji granicznej, tyle razy wraca do narkotyków pod wpływem ukochanych. Stara się nawet zrozumieć, dlaczego chce z nimi być, co mu w nich imponuje. Huśtawka nastrojów zapewnia uwagę czytelników, zwłaszcza że ich rola polega na kibicowaniu autorowi. Nic może deklarować chęć zmiany, może cieszyć się rozwiązaniami wprowadzanymi dzięki programowi dwunastu kroków. Może też odczuwać strach, kiedy uświadomi sobie, co robi i co mu grozi. Jednocześnie stale naraża się na pokusy, a kiedy już bodźce są bardzo silne, nie walczy ze sobą przesadnie. Nie wiadomo wobec tego, co właściwie autor odlicza kolejnymi dniami – na pewno nie czas trzeźwości, chyba że symboliczne nowe życie, walkę o samego siebie. Usprawiedliwień Nic Shef może nie szuka, ale troszczy się o to, żeby czytelnicy zrozumieli, czym się kierował i co czuł w najtrudniejszych momentach. Pokazuje też stosunek do wszelkich rozwiązań terapeutycznych, szukania wsparcia w Sile Wyższej lub w tych, którzy wcześniej wyszli z uzależnienia. Trochę wyjaśnia odbiorcom z zewnątrz, jak wygląda codzienność narkomana, który próbuje się leczyć. Jest to opowieść bezkompromisowa i odważna, ale też staranna od strony literackiej. Nic Sheff nie tylko ma do zaprezentowania szereg silnych wrażeń – wie też, jak je opracować, żeby wstrząsnęły odbiorcami. Podsuwa pełnowartościową historię, chociaż nie może jej prowadzić jednoznacznie. Serwuje czytelnikom niezwykłe świadectwo, będące przestrogą, ale też i ważnym wyjaśnieniem. Tutaj nie będzie litowania się nad sobą albo oceniania postaw bliskich. Nic Sheff na rynek wchodzi z dużą siłą. „Na głodzie” to książka, w której z zestawem wyznań wiąże się moc przeżyć czytelników. Nie pozostawia ta publikacja obojętnym, nawet jeśli sięgnie po nią „przypadkowy” odbiorca, po prostu spragniony literatury faktu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz