środa, 30 stycznia 2019

Mary Higgins Clark: Całkiem sama

Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.

Luksus

To nie jest zwykły statek. Skopiowane rozwiązania z Titanica, przepych, bogactwo, załoga gotowa spełniać każde życzenie gości. Specjalnie dobrane towarzystwo: elita, sami bogaci (niezależnie od tego, w jaki sposób zdobyli swój majątek). Gotowi na rozrywkę na dobrym poziomie ludzie nie zrezygnują łatwo z możliwości odpoczynku. Nie przestraszy ich nawet klątwa, jaką ściąga na siebie właścicielka naszyjnika Kleopatry. Według dawnej legendy każdy, kto zabierze ze sobą na statek tę biżuterię, nie przeżyje podróży. W pewnych kręgach nie ulega wątpliwości, że naszyjnik – zdobyty nielegalnie – powinien wrócić do muzeum i zostać wystawiony na widok publiczny, takiej misji podejmuje się jeden z pasażerów. Zresztą przepych i bogactwo kuszą w każdej formie, niektórzy najchętniej nie wychodziliby z prelekcji o kosztownościach. W zasadzie wszystko zostało dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Na statku można przeżyć rejs życia. Pod warunkiem, że się przeżyje…

Mary Higgins Clark wcale nie wysila się na skomplikowaną narrację, chociaż mnoży postacie i przytacza wiele różnych charakterów. Mimo że zamyka akcję w jednym miejscu, z którego nie da się uciec i do którego nie da się dotrzeć bez zwracania na siebie uwagi, mimo że przedstawia tylko wybranych pasażerów – ma sporo pracy z prezentacjami. Sprowadza zatem opowieść do krótkich migawek, scenek z życia pasażerów i załogi. Ujmuje w nich intencje oraz rozmowy bohaterów, drobne wydarzenia, które nabiorą wagi już za moment, kiedy na statku pojawi się pierwsza ofiara tajemniczego mordercy. Żeby wzbudzić w odbiorcach wątpliwości co do tożsamości mordercy, autorka sięga po rozmaitych rzezimieszków i pospolitych przestępców, ale pokazuje też, jakie zbrodnicze tendencje kryją się w pozornie niewinnych i niebudzących podejrzeń osobach. Myli tropy znakomicie, pozwala na nieufność wobec przedstawicieli różnych zawodów. Tym nadaje smaku tomowi. „Całkiem sama” to bardzo krótka powieść dla masowych czytelników – podobna do opowieści Agathy Christie, ale znacznie prostsza. Autorka nie decyduje się tu na analizowanie dalekosiężnych motywacji i życiorysów postaci, zdradza tylko tyle, ile jest konieczne dla zrozumienia fabuły. Bawi się relacjami międzyludzkimi, bardzo trafnie nakreśla możliwe reakcje oraz emocje postaci. Ułatwia sobie zadanie odrobinę – przez ujednolicanie środowiska. Chociaż tutaj niemal wszyscy pochodzą z wyższej sfery (wyłączając kilka osób „służby”), nie daje się odczuć, że Clark popada w rutynę czy że brakuje jej pomysłów na rozwinięcie opowieści.

Zaskakuje objętość rozdziałów: każdy zamyka się w kilku akapitach, a pod koniec tomu to już w ogóle jednoakapitowe migawki. Mary Higgins Clark jest w tym, co robi, bardzo precyzyjna, nie potrzebuje rozwodzenia się nad wydarzeniami – w pełni satysfakcjonuje ją po prostu sygnalizowanie akcji i taką konwencję przyjmą czytelnicy ochoczo – przypomina bowiem odcinek serialu kryminalnego, przy którym nie trzeba się zbytnio wysilać, żeby czerpać rozrywkę z opowieści. „Całkiem sama” to kryminał w starym stylu, na pewno nie przyniesie oryginalnych rozwiązań ani nie zaskoczy sposobem prowadzenia narracji – jednak wciąga i pozwala oderwać się od codziennych spraw. Przynosi wytchnienie, ale też pozwala zastanowić się nad ludzkimi motywacjami i słabościami. Mary Higgins Clark nieprzypadkowo jest autorką bestsellerową: wie, czego oczekują czytelniczki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz