PWN, Warszawa 2018.
Na ekranie
Jedno i często jedyne, co potrafią powiedzieć przeciętni odbiorcy na temat kina w okupowanej Polsce, to hasło, które w skróconej wersji stanowi tytuł książki Krzysztofa Trojanowskiego. „Świnie w kinie” jako sygnał oporu społeczeństwa istnieje w zbiorowej świadomości i mało kto dzisiaj zastanawia się nad stanem faktycznym. Trojanowski rezygnuje z tonów patriotycznych i patetycznych, podchodzi do tematu z perspektywy badacza. Dzięki temu może przyjrzeć się repertuarowi kin czy wizerunkom aktorów. Robi to zresztą bardzo drobiazgowo, wydaje się, że pierwsza część tomu składa się wyłącznie z rejestru filmów do wyświetlania w kinach podczas wojny. Autor przytacza tytuły, nazwiska reżyserów i aktorów, podaje w ten sposób hasła, które niewiele odbiorcom powiedzą – ale mogą zachęcić do poszukiwań w archiwach. Nie ma przez to lektura rytmu czytadła, bardziej traktuje się ją w początkowej fazie jak indeks. Ale też „Świnie w kinie” mają dostarczać przede wszystkim rzetelnej wiedzy, a nie porywającej narracji. Po pierwszym zetknięciu z repertuarami kin autor postanawia bliżej przyjrzeć się poszczególnym produkcjom. Podaje przebieg fabuły i proste klasyfikujące oceny jakości – zaznacza, kiedy opowieść mogła się wydawać naiwna, kiedy nie przekonywała kinomanów i kiedy była podporządkowana najmniej wybrednej publiczności. Takie zasady wartościowania artystyczne a nie społeczne – pozwalają zrozumieć kierowane w stronę oferowanej przez Niemców podczas wojny rozrywki, przestaje to być puste hasło. Autor nie poprzestaje na komentowaniu fabuł – zajmuje się też opowiadaniem o aktorach (niemieckich i polskich), przedstawia ich cechy charakterystyczne, „specjalizacje” i przyczyny, dla których zapadali w pamięć widzom.
Przyjął autor kolejność inną niż spodziewana, a niektórym może i potrzebna. Skoro zaczyna od wyliczanki filmowej i aktorskiej, długo nie zajmie się tematami społecznymi. Na to przyjdzie czas dopiero pod koniec tomu – tu w narracji autor bardzo się rozkręci, będzie opowiadać o tym, kto bojkotował kina, a kto chodził do nich z przyjemnością (i z jakiego powodu), jakie dialogi można było usłyszeć na widowni w ciemnościach. Przygląda się akcjom sabotażowym, w szczególności rozlewaniu śmierdzących substancji w salach (tu pojawi się nawet nieoczekiwana anegdota, takie akcje nie zawsze musiały iść zgodnie z planem). Wyszukuje autor kilka ciekawostek, raczej z dala od oczywistości. O ile w pierwszej części tomu jest szczegółowy aż do przesady, o tyle w drugiej już nie stara się opowiedzieć wszystkiego. Krzysztof Trojanowski wybiera sobie temat mało poznany – o ile kabarety, rewie, teatrzyki i restauracje doczekały się już rozmaitych omówień, o tyle kino zawsze pozostawało na uboczu analiz rozrywek w kraju ogarniętym wojną. Autor wypełnia tę lukę, pokazuje, jakie filmy powstawały, jakie tematy były w nich poruszane. Trojanowski może rozbudzać ciekawość kinomanów, ale też w interesujący sposób uzupełnia wiedzę na temat codzienności w okupowanym kraju. Analityczne ujęcie i rezygnacja ze stereotypowych ocen to spore zalety tej publikacji, ale autor ma w zanadrzu sporo niespodzianek. Podróż po filmowych odkryciach – choćby i same obrazy nie imponowały jakością – sprawdza się jako materiał na opowieść kulturoznawczą i socjologiczną, Trojanowski nie marnuje tej okazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz