Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018.
Gotowanie i życie
Gdyby tę powieść wprowadzało na rynek któreś z dużych, komercyjnych wydawnictw, okrzyknęłoby ją bestsellerem na długo przed premierą – i całkiem słusznie, bo Durian Sukegawa ma olbrzymią szansę na zrobienie literackiej kariery i zyskanie rozgłosu. „Kwiat wiśni i czerwona fasola” to tom, który można by zestawić z „Oskarem i Panią Różą” w wersji dla dorosłych, połączyć z modą na slow life oraz opowieści okołokulinarne, a ponadto – tom, w którym można się zachwycać niespieszną, za to szalenie trafną narracją. Ta historia wzrusza, mimo że da się przewidzieć jej przebieg: autor do grania na emocjach odbiorców1) wykorzystuje dość czytelnie schematy – jednak nie będzie się mieć mu tego za złe. W końcu efekt, jaki uzyskuje, wynagrodzi wszystko. Opowieść o niezwykłej przyjaźni, szacunku, ale i o codziennych wyzwaniach chwyta za serce. Ponadto jest pełna gorzkich refleksji na temat społeczeństwa.
Uwaga czytelników skupia się na Sentaro. To mężczyzna, który przygotowuje i sprzedaje dorayaki (przekąskę porównywaną do naleśników). Nie jest to jego wymarzony zawód, co więcej, Sentaro wcale nie czuje się spełniony czy szczęśliwy. Pracuje, bo musi, ale równie dobrze mógłby robić coś innego. Sentaro nie przykłada się przesadnie do swoich obowiązków. Kupuje gotowe półprodukty i nie zamierza rozmawiać z klientami: drażnią go nastolatki, nawet jeśli stanowią klientelę. Wszystko zmienia się, gdy u Sentaro pojawia się stara kobieta, Tokue. W myślach Sentaro nazywa ją babcią i nie traktuje poważnie. Tokue chciałaby pomagać w pracy i nie przyjmuje do wiadomości odmowy. Nie dość, że godzi się na śmiesznie niską stawkę, to jeszcze wie, co zrobić, żeby poprawić smak dorayaki oferowanych przez Sentaro. Uczy mężczyznę podstaw jak przygotowywać składniki, jak „słuchać” jedzenia. Podaje konkretne wskazówki, które sprowadzić można do jednej bardziej abstrakcyjnej – gotowania z sercem. Tak się zaczyna. Ale Tokue skrywa pewną tajemnicę, po której ujawnieniu nic nie będzie takie samo.
Schemat, który ten autor wykorzystuje, jest charakterystyczny dla pewnego rodzaju opowieści. Ktoś – zagubiony i niepewny własnego losu – potrzebuje mistrza, żeby wrócić na właściwą drogę. Sam wprawdzie o tym nie wie, a nawet broni się przed dobrymi radami. Z kolei Tokue ma dużo czasu i cierpliwości, wie, jak dotrzeć do zamkniętego w sobie Sentaro. Próbuje różnych sposobów, żeby postawić na swoim – w końcu racja jest po jej stronie. Sentaro reprezentuje dzisiejszy pośpiech, niestaranność i brak sensu w życiu. Tokue pokazuje, jak radzić sobie z przeciwnościami losu, jak kształtować rzeczywistość zgodnie z własnymi oczekiwaniami, a niekiedy na przekór wszystkim przesłankom. Tokue też zdaje sobie sprawę z tego, jaki wpływ na innych ma rozmowa lub chociaż możliwość podzielenia się troskami. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie otoczenie. Nie ma tu szansy na prostą wymianę informacji i doświadczeń – trzeba bowiem jeszcze brać pod uwagę to, co wokół. I to przestrzeń do zrodzenia się dramatów.
Niespieszna akcja pozwala zastanowić się nad przesłaniami i nad znaczeniem portretowanej relacji. Durian Sukegawa rozwija historię bardzo ostrożnie, żeby nie zburzyć nastroju, a do tego dopasować opowieść od wyznawanych przez Tokue wartości. Tutaj relacja przypomina idealny sposób przygotowywania dorayaki – jest uważna, wysmakowana i pełna detali. To właśnie narracja najbardziej będzie przyciągać czytelników – nie efekt, którego można się domyślić i nie bieg wydarzeń. Sukegawa sugeruje, dlaczego warto zwolnić tempo życia, namawia do naśladowania bohaterów w podejściu do rzeczywistości. Proponuje też rodzaj baśni, historię, która obiecuje poprawę losu, nawet na przekór wszystkim przesłankom. Krótka jest ta książka, jednak mocno sugestywna, dla odbiorców ciekawa nie tylko za sprawą egzotyki. Durian Sukegawa w poetycki sposób opowiada o potrzebie bliskości, o wsparciu ze strony drugiego człowieka i o tym, co w życiu powinno być najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz