Agora, Warszawa 2018.
Komik
Robin Williams to aktor i legenda. Jego samobójcza śmierć wstrząsnęła nie tylko fanami satyry i kinomanami. Ten artysta zmienił oblicze masowej rozrywki. Teraz Dave Itzkoff przybliża sylwetkę Williamsa w bardzo obszernej biografii zatytułowanej po prostu „Robin”. Chociaż ponad 600 stron tekstu w pewnym stopniu pojawia się za sprawą dość dużej interlinii, nie ma się tu wrażenia sztucznego rozdmuchiwania tekstu. Itzkoff jest w narracji rzetelny i całkiem szczegółowo analizuje kolejne sceniczne dokonania autora. Sprawdza i przełomowy charakter jego wystąpień, w ogóle rozwój kariery i drogę do pozycji w świecie show biznesu. Robin Williams w tym portrecie przedstawiany jest niemal od pierwszego wkroczenia na scenę i podbijania serc publiczności. Na początku to wyjątkowy stand-uper, który rozwija swoje opowieści w odpowiedzi na reakcje widowni – od typowych komików estradowych różni się jednak znacząco: jest w stanie prezentować wiele urozmaiconych charakterów w krótkich migawkach. Ujawnia się tu i wyjątkowy zmysł obserwacji, i talent, i starannie wypracowywany warsztat aktorski. Robin Williams w młodości zaskakuje precyzją w parodiowaniu wymyślonych typów postaci, ale i błyskotliwością – jak nikt inny potrafi wcielać się w swoich bohaterów na krótką chwilę. To sprawia, że zostaje dostrzeżony i zaproszony do współtworzenia telewizyjnego serialu. Tam w scenariuszu ma wyznaczone miejsca na improwizację. I tak jego kariera nabiera tempa, a Itzkoff dokładnie ogląda każdy jej etap. W pewnym momencie autor tomu przerzuca się na drobiazgi dotyczące życia prywatnego: przedstawia kolejne związki Robina Williamsa i stara się zarejestrować opinie wybranek o aktorze. Potem już zachwyty i wywody o geniuszu zamieniają się w gorycz. Aktor coraz częściej szuka zapomnienia w narkotykach, zaniedbuje rodzinę i zaczynają się u niego uwidaczniać problemy psychiczne. Od tego Itzkoff nie ucieknie – ale też nie próbuje ukrywać, że było inaczej, szacunek i uwielbienie dla aktora, ciepły wizerunek zbudował już wcześniej, teraz nie musi się troszczyć o kształtowanie opinii czytelników, prawda w niczym nie zaszkodzi, a tylko wzbogaci opowieść. Dlatego też z taką samą uwagą, z jaką wcześniej śledził sceniczne metamorfozy, teraz obserwuje przejawy uzależnienia i płynące z tego kłopoty. Do tego wyjściowego zachwytu z pierwszych rozdziałów już później autor nie wraca, nawet podkreśla momenty, w których można mówić o zmierzchu gwiazdy. Nie traci sympatii do bohatera tomu, co daje się wyczuć – ale nie szuka dla niego usprawiedliwień na siłę.
„Robin” to książka składana z wielu wypowiedzi i komentarzy z zewnątrz, ale też z niezłą narracją. Dave Itzkoff analizuje detale z życia i pracy Williamsa, rozbija relację na kolejne zawodowe wyzwania albo tematyzuje codzienne problemy. Przy okazji może przypominać czytelnikom o skutkach chorób psychicznych. Co ważne – znów nie tylko z perspektywy fanów – kiedy autor tomu przywołuje żarty, które mają pomóc w definiowaniu Robina Williamsa, nie zapomina o eksponowaniu puent, pisze tak, żeby czytelnicy mogli docenić komizm albo satyryczne rozwiązania. Eksponuje oryginalne pomysły i przedstawia całe żarty. Faktem jest, że nie każdy rodzaj humoru z tej opowieści przypadnie do gustu wszystkim – sporo tu dowcipów powiązanych z fizjologią. To „chwyta” w przypadku masowej publiczności stand-upowej, ale już niekoniecznie w lekturze. Dobrze jednak, że autor i to przywołuje, budując ten portret. Robin Williams w tej opowieści prezentowany jest w miarę pełnie, a książka nie powinna odstraszać objętością: napisana została bardzo lekko, a w aneksie znaleźć można wykaz ról i nagród aktora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz