Egmont, Warszawa 2018.
Sprzedawanie
Oto sposób na zaintrygowanie maluchów. Na trzecim poziomie serii (podserii okolicznościowej Czytam sobie z kotylionem) Cezary Łazarewicz prowadzi relację dotyczącą... Domu Towarowego Bracia Jabłkowscy. Niby zagadnienie banalne, ale jeśli weźmie się pod uwagę, że najmłodsi lubią zabawy w sklep, a wizyty w rozbudowanych centrach handlowych stają się zwyczajem całych rodzin – obrazek już tak nie dziwi. Ponadto Łazarewicz ma tu miejsce na opowiadanie o przeszłości narodu, a to właściwy cel podserii Z kotylionem.
Autor wybiera system przedstawiania bohaterów portretowanych przez Aleksandrę Artymowską. Opowiada o konkretnych ludziach, żeby przyjrzeć się ich decyzjom dotyczącym budowania rodzinnej firmy. Szkoda, że dosyć szybko z placu schodzi Aniela Jabłkowska: z perspektywy obyczajowości to najlepszy kawałek. Dziewczyna, którą ojciec przekonuje do otwarcia sklepu, jeden pokój z komodą (który kiedyś rozrośnie się w ogromny budynek). Oszczędność, gospodarność i pomysły na asortyment – Aniela mogłaby być dla dzieci wzorem do naśladowania, ale przegrywa z wielką historią. Oto bowiem przez wojenne zawieruchy do biznesu wkracza nowe pokolenie Jabłkowskich, bracia, którzy mogą rozwijać biznes. W tle pojawi się i pan Ford, którego decyzje pozwalają dorobić się fortuny. Interesująco to wszystko wypada. Akcja przyspiesza, ale autor nie rozwodzi się nad wydarzeniami z przeszłości. Raczej je odnotowuje, w krótkich zdaniach wrzuca wiadomości na temat rodaków. Nie skupia się na opisywaniu całokształtu dziejów, wrzuca pojedyncze hasła, świadomy, że niewiele w ten sposób dzieciom powie – ale zrealizuje lekturowy program. “Aniela i inni. O Domu Towarowym Bracia Jabłkowscy” to wyzwanie dla małych czytelników. Zgodnie z prawami serii co trudniejsze pojęcia zostały wyjaśnione w przypisach na końcu książki - automatycznie kilkulatki będą się też uczyć korzystania z innych źródeł, jeśli chcą zrozumieć w pełni tekst. Co ciekawe, wśród tych objaśnianych słówek znalazł się na przykład... atrament. Wiele haseł dotyczy jednak sytuacji wojennych lub motywów historycznych, autor nie może wyjaśniać ich bezpośrednio w tekście, bo zaburzyłby jego rytm.
Na początku wydawałoby się, że skupi się Łazarewicz na minibiografiach, że będzie odnosić się do wiadomości z życiorysów i zacznie portretować same postacie. Ale w końcu odrywa się od ludzi i zajmuje firmą. Opowiada dzieciom o wyglądzie budynku, ale i o podejściu do klienta. Informuje, na czym polegały najważniejsze decyzje związane z handlem czy zachęcaniem kupujących do częstszego odwiedzania sklepów. Trochę zabrakło natomiast podkreślania niezwykłości, choćby przy opisywanej “książeczce”, którą klienci otrzymywali przy wejściu, żeby dobrze orientować się w przestrzeni. Dzisiaj ulotki to standard, dawniej mogły funkcjonować jako sensacja czy ciekawostka. Jednak i tak Cezary Łazarewicz potrafi zaintrygować maluchy.
“Aniela i inni” to tomik bardzo udany. Na trzecim poziomie serii autorzy nie mają już tak wielu ograniczeń formalnych jak na poprzednich dwóch, “pełnowymiarowy” tekst (dużą czcionką, ale już nie w wersji podpisów pod obrazkami) może zawierać dwuznaki. Łazarewicz nie wypada z przyjętej stylistyki, nie popełnia męczących błędów, mimo że na początku nadużywa czasownika “być”. Opowiada całkiem zajmująco, przede wszystkim nie daje się stłamsić założeniom cyklu. Jeśli ktoś szuka literatury faktu dla kilkulatków, może sięgnąć po tę publikację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz