sobota, 3 listopada 2018

Astrid Lindgren, Louise Hartung: Ja także żyłam! Korespondencja

Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.

Przyjaźń

Astrid Lindgren daje się za sprawą Naszej Księgarni poznać jako autorka ciekawych listów. Na rynku pojawia się teraz jej korespondencja z Louise Hartung „Ja także żyłam”. Opowieść to przedziwna i w sztuce epistolarnej to Hartung tym razem wiedzie prym – ale nie dla wartości literackich chce się śledzić tę relację, a dla rozwoju uczuć. Od początku Louise Hartung jest tą, która przytłacza i onieśmiela. Propaguje twórczość Astrid Lindgren w Niemczech, zaprasza pisarkę na spotkania autorskie, dba o to, by świat o niej usłyszał – robi mnóstwo, żeby o autorce znakomitych tekstów dla dzieci dowiedzieli się wszyscy. Ale w stosunku do samej Lindgren staje się niemal bałwochwalcza, zasypuje pisarkę wyrazami uwielbienia, zapewnieniami o miłości i tęsknocie i wyznaniami, których Astrid Lindgren odwzajemnić nie może. Gotowa jest na każde poświęcenie, chce spełnić wszystkie życzenia pisarki, wniknąć w jej życie i myśli – żeby pozostać jak najbliżej. Wyczulona na najdrobniejsze uwagi, zarzuca pisarkę kwiatami i małymi upominkami. Wydaje się bardzo nachalna, zwłaszcza w zestawieniu z powściągliwą i wycofaną pisarką. Astrid Lindgren może nie czuje się zagrożona (dzieli je zresztą pewna odległość geograficzna), ale chce uniknąć skrępowania i niemożliwych do spełnienia obietnic, chce też oszczędzić rozczarowania. Wiele razy musi w listach podkreślać, że nie jest zainteresowana związkiem z kobietą i za miłość może ofiarować tylko przyjaźń. Louise Hartung się tym nie zraża, wystarcza jej, że sama może kochać i tęsknić. Ta relacja trwać będzie przez lata.

Najpierw kwestie zawodowe. Louise Hartung zachwyca się twórczością Astrid Lindgren, komentuje kolejne książki i chce wiedzieć o nich jak najwięcej, z radością czeka na informacje o perypetiach wydawniczych i zdaje relację z własnych działań mających na celu rozreklamowanie tego pisarstwa w Niemczech. Astrid Lindgren odpowiada z sympatią, chociaż ton jej listów jest dużo mniej żarliwy. Przy opowieściach Hartung wypada wręcz ascetycznie. Coraz odważniej do narracji wkraczają wyrazy tęsknoty, a później i uwielbienia – co pisarka próbuje odeprzeć z całą delikatnością. W końcu obie panie dochodzą do porozumienia (dzięki ustępstwom Hartung) i nawiązuje się między nimi przyjaźń. Dalej zajmują się sprawami zawodowymi, tych nigdy za mało. Ale Astrid Lindgren opowiada też o swojej rodzinie, obie przejmują się wojną i polityką, poznają wzajemnie swoją przeszłość, dzielą się zmartwieniami i radościami, planują podróże, w których efekcie spotkają się na kilka dni. Tworzą więź dość silną, ale jednocześnie praktycznie wolną od kłótni czy dyskusji, są wobec siebie uległe, nie zamierzają sprawiać przykrości czy nalegać na coś, na co druga strona ochoty nie ma. Troskę widać zwłaszcza gdy nie chcą pisać o swoich chorobach, dolegliwościach czy problemach – i przyznają się do nich po fakcie.

Jest ten tom złożony z obszernych listów, w których czasem zaznacza się przesada w manifestowaniu uczuć – ale liczy się tu literackość oraz sama możliwość podejrzenia, jak kształtowała się przyjaźń między Szwedką a Niemką. To także przypis do wiadomości o książkach Astrid Lindgren – nie tylko możliwość podejrzenia warsztatu i zmagań językowych, ale i konteksty, przemyślenia autorki i pierwsze wrażenia czytelniczki. Kto lubi czytać korespondencję, będzie zaskoczony obserwacją tych wyznań, a i wrażliwością obu autorek. Zakres poruszanych tematów wydaje się oczywisty, ale już realizacja dostarcza sporo przyjemności. Odbiorcy zostaną dopuszczeni do intymnej relacji i będą mogli rozkoszować się atrakcyjną wymianą przemyśleń, wrażeń i doświadczeń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz