czwartek, 25 października 2018

Mariusz Urbanek: Profesor Weigl i karmiciele wszy

Iskry, Warszawa 2018.

Szczepionka

Mariusz Urbanek wyrasta na czołowego biografa Iskier, każda jego kolejna książka przekonuje odbiorców i zasługuje na pochwały oraz nagrody. Przybliża ten autor sylwetki znanych, ale również zapomnianych. Teraz na warsztat wziął postać, która wiele razy w historii budziła kontrowersje i różnie w różnych czasach była oceniana. “Profesor Weigl i karmiciele wszy” to tytuł, który może budzić zainteresowanie, ale i... obrzydzenie, przynajmniej miejscami. Nie da się ukryć, że ta publikacja, zwłaszcza w pierwszej fazie, apetyczna nie jest. W końcu żeby zrozumieć znaczenie odkryć Weigla, trzeba przyjrzeć się działaniom, które prowadziły do pozyskiwania szczepionki na tyfus. Niezbędne substancje bohater pozyskiwał z wszy, z kolei żeby owe wszy utrzymać przy życiu tak długo, jak były potrzebne - należało je karmić. Rudolf Weigl, profesjonalista i majsterkowicz, sam wymyślił klateczki, w których owady przytykało się do nóg i rąk karmicieli. Wśród tych karmicieli - zwłaszcza podczas drugiej wojny światowej - znalazło się wielu przedstawicieli inteligencji czy zawodów artystycznych, ale także ci, którzy uciekli przed śmiercią. Gabinet Weigla dawał schronienie – bo Niemcy panicznie bali się tyfusu i nie mogli przeprowadzać drobiazgowych kontroli w zakładzie. Jednocześnie potrzebowali szczepionek, cenili zatem profesora.

Na początku Mariusz Urbanek dość drobiazgowo analizuje przygotowywanie remedium na groźną chorobę, nie pomija żadnego elementu, nawet najbardziej turpistycznego. Chodzi o to, żeby czytelnicy zaznajomili się z tematem i przygotowali na dalsze rewelacje. Zaczyna autor dość tradycyjnie 0 od omówienia pochodzenia bohatera tomu, jednak później życie prywatne coraz bardziej będzie ustępować miejsca pracy. Nie oznacza to, że autor odrzuci akcenty komiczne: profesor Weigl stał się bohaterem licznych anegdot, część zresztą sam miał na swój temat wymyślać. I z takich drobnych puent Urbanek buduje cały rozdział. Później powraca między innymi do kwestii kobiet w życiu profesora, przedstawia jego żony i syna, który również mógł rzucić światło na wydarzenia w pracowni. Bolesną kwestią staje się narodowa tożsamość. Profesor Weigl to Austriak, który jednak wybrał na swoją ojczyznę Polskę w 1918 roku – i tej decyzji już nie zmienił, mimo że kosztowało go to wiele wyrzeczeń. O problemach związanych z pochodzeniem trochę tu Urbanek napisze. Relację będzie przetykać komentarzami pracowników Weigla i jego przyjaciół, zaprezentuje specyfikę pracy w laboratorium - i podział zadań, opowie o zagrożeniach, ale i o sposobach sabotowania Niemców (czasami odnosi się do zagadnień, które dzisiaj budzą zdziwienie: na przykład, dlaczego Weigl przygotowywał szczepionki również dla wrogów). Oskarżenia o kolaborację, jakie pojawiały się w powojennych plotkach, trzeba odpowiedni skomentować, tak, żeby bohaterstwo Weigla dzisiaj nie budziło wątpliwości.

Jak zwykle Mariusz Urbanek zachwyca narracją. Wie, jak rozkładać akcenty w opowieści i na które elementy zwracać większą uwagę. Wyszukuje ciekawostki, nie skupia się wyłącznie na życiorysie Weigla - to byłoby nieco nużące. Znajduje za to miejsce na przedstawianie jego pracowników oraz “karmicieli wszy” (w tym pierwszym przypadku motywem refrenowym okazuje się “zakładówka”, tyfus, który przechodzi każdy zatrudniony u Weigla, niezależnie od szczepionek, w drugim - reakcje organizmu, ale i podejście do zajęcia, które ratuje innym życie, a wydaje się przerażające. Jakby tego było mało, zbiera Urbanek rozmaite niemieckie plakaty propagandowe związane z informowaniem o chorobie, przytacza je jako ilustracje do opowieści. “Profesor Weigl i karmiciele wszy” to publikacja poruszająca oryginalny temat - już z tego powodu zdobędzie uznanie czytelników. Prezentuje fragment historii z perspektywy niemal prywatnej. Pomaga dowiedzieć się czegoś na temat odkryć naukowych, które zrewolucjonizowały świat. Nie ma tutaj szansy na zamęczenie tematem - chociaż książka, w odróżnieniu od innych pozycji Urbanka, nie nadaje się do czytania przy jedzeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz