Prószyński i S-ka, Warszawa 2018.
Kuchta bez ambicji
Tosia Wasilewska jest sprytna i bystra. Dzisiaj robiłaby karierę jako przedsiębiorcza i zdecydowana kobieta, w swoich czasach wolała pozostawać w cieniu męża-przyjaciela i wspierać go w każdym działaniu. I nawet kiedy dorastająca córka, Marysia, zarzuci jej bycie tylko głupią kuchtą, Tosia nie da się ponieść emocjom. Pewność siebie i świadomość, jak bardzo ważna jest jej rola w codzienności, nie pozwalają zadręczać się tego typu sprzeczkami. Fakt, że Tosia to znajda wychowywana surowo przez sławną Lucynę Ćwierczakiewiczową, nie wpływa na jej życiowe wybory: Tosia zna swoją wartość i poczucia dumy mogłyby się uczyć od niej czytelniczki. Nic dziwnego, że Weronice Wierzchowskiej wydała się ta postać idealna na powieść obyczajową.
Kiedy odbiorczynie poznają Tosię, dziewczyna ma kilkanaście lat i jest przez matkę prezentowana kandydatom na małżonków. Tosia niespecjalnie przejmuje się amorami, o wiele bardziej interesuje ją kwestia kradzieży drobnych sreber z domu. Pomaga w rozwiązaniu tej zagadki, a mąż... znajduje się sam: najpierw jako towarzysz w śledztwie, później przyjaciel i powiernik, wreszcie kochanek. Chociaż dziewczyna unika gwałtownych namiętności i porywów serca znanych z powieści francuskich, z perspektywy czasu wie, że miała udane życie, a jej związkowi nie można niczego zarzucić. Kazik to dobry człowiek, który przenikliwością i umiejętnością logicznego myślenia nie odstaje od żony. Interesuje się szachami i udaje mu się wciągnąć Tosię w tę rozrywkę: bohaterka będzie między innymi zajmować się przygotowaniem pokazu “żywych szachów”, by zachęcić mieszkańców stolicy do kibicowania Towarzystwu Szachowemu, alternatywie dla hazardowych rozrywek. Tosia potrafi nie tylko znaleźć wspólny język z kobietami z różnych sfer i o różnych doświadczeniach, umie nawet poskromić swoją matkę, wybuchową i despotyczną panią Ćwierczakiewiczową. Pozostaje w cieniu z własnego wyboru, ale z tego miejsca może kierować wszystkim bez zwracania na siebie uwagi. Ale czytelniczki szybko też dowiedzą się, że Tosia prowadzi opowieść u schyłku życia. Jest już stara, niedługo umrze. Jeszcze jako staruszka angażuje się w pomoc młodym, w Polsce powojennej zajmuje się gotowaniem w robotniczej garkuchni (nie można przecież ludzi pracy karmić byle czym!), radzi sobie też ze zbirami, które żądają haraczu w zamian za ochronę. Ponownie wykorzystuje niebanalny umysł, żeby uniknąć przykrych niespodzianek. Szybkości i skuteczności w działaniu można jej pozazdrościć. Przez całe życie zresztą Tosia poskramiała silniejszych od siebie, czym mogła zaskarbić sobie wdzięczność męża.
U Weroniki Wierzchowskiej ta postać nie ma wad. Nie da się wyprowadzić z równowagi, nie boi się ryzyka. Jest dobra, mądra i odpowiedzialna, a do tego całkowicie odrzuca społeczne role: kiedy trzeba, będzie udawać pomoc kuchenną, by zdobyć potrzebne informacje, umiejętność metamorfozy wiele razy przyda jej się w amatorskich ale niezwykle skutecznych śledztwach. Przykuje uwagę czytelniczek jako kobieta silna i interesująca. Tosia nie pozuje na feministkę (tę rolę przyjmuje jedna z jej przyjaciółek), doskonale sprawdza się jako stateczna żona, co nie wyklucza jej inteligencji.
Weronika Wierzchowska buduje tę powieść z kilku różnych “światów”. Przytacza elementy rozgrywek szachowych, opowiada o gotowaniu (te wstawki bywają trochę wymuszone, jakby Tosia samą siebie musiała upewnić, że potrafi gotować), obserwuje zwyczaje kobiet w dawnych czasach. Polityka i historia interesują ją znacznie mniej, wyłącznie jako kontekst działań bohaterki. Stworzona w ten sposób książka cechuje się dobrą i wartką narracją, wielowątkowością, która przykuwa uwagę i odejściem od schematów w literaturze dla pań. “Córka kucharki” to relacja na wysokim poziomie, nie jest standardową biografią, a ciekawą obyczajówką o posmaku kryminalnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz