Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018.
Coś wesołego
Katarzyna Grochola, kiedy podbijała rynek wydawniczy cyklem powieści o Judycie, pokazała, że nawet romansowe obyczajówki można ubrać w komiczną narrację. Zdobyła tak wielkie grono czytelniczek nie ze względu na przeprowadzenie relacji o miłości mimo wszystko, ale dzięki poczuciu humoru, przemycanemu do fabuły. Nic dziwnego, że wydawcy i odbiorczynie oczekują od niej ciągle śmiechu i uśmiechu, pogody ducha i udowadniania, że w najgorszych sytuacjach da się dostrzec coś krzepiącego i sympatycznego. Z takich oczekiwań zrodziły się “Pocieszki”, krótkie i felietonowe teksty o posmaku autobiograficznym, utrzymane w konwencji nie do końca na poważnie. Chociaż nie zabraknie tu kawałków filozoficznych lub melancholijnych, literackich pożegnań, wzruszających wspomnień lub rezygnacji – Katarzyna Grochola pisze, żeby pokrzepić czytelniczki, rozbawić je odrobinę i zachęcić do czytania dla rozrywki. W “Pocieszkach” bawi się prozą: pisze tak, jakby tworzyła fragmenty kolejnych powieści o Judycie, chętnie wykorzystuje dialogi i drobne scenki. Karmi jednak odbiorczynie zaproszeniem do własnej codzienności: często przedstawia przyjaciół lub sąsiadów (zaznaczając przy okazji, kto był pierwowzorem bohaterów książkowych), omawia pomysły dzieciaków napotkanych na swojej drodze i prezentuje sam żmudny proces pisania czy zbierania pomysłów do kolejnych tekstów. Są więc “Pocieszki” możliwością zajrzenia do gabinetu pisarki, ujęciem - z przymrużeniem oka – codziennych zmagań z weną i z życzeniami wydawców. Czasami teksty podporządkowuje Katarzyna Grochola kalendarzowi – kiedy przychodzą święta, nie może pominąć tego tematu, ale próbuje rozpatrywać go w mniej oczywisty sposób niż etatowi felietoniści. Sygnalizuje też ważne dla siebie rocznice.
Poświęca sporo miejsca tematowi damsko-męskich nieporozumień, na przykładzie własnym lub zaobserwowanym w najbliższym otoczeniu przedstawia szereg wad albo przyzwyczajeń prowadzących w prostej linii do niepotrzebnych sporów. Sprawia, że odbiorczynie bez problemu pojmą, jak nie należy się zachowywać wobec ukochanego i zauważą własne - bezsensowne – pretensje. Czasami trzeba takiego właśnie dystansu, żeby zrozumieć to, co powinno być oczywiste – Katarzyna Grochola staje się zatem powiernicą i doradczynią czytelniczek w sprawach sercowych. Autorka wyjaśnia też mimochodem, dlaczego towarzystwo innych ludzi jest tak potrzebne do szczęścia. Niby oczywistości - a jednak przydaje się ich wyłożenie na piśmie, być może części czytelniczek przyda się to w codziennym życiu.
“Pocieszki” to teksty drobne, budowane na pojedynczych pomysłach albo wręcz braku pomysłów. Punktem wyjścia może być zabawne wspomnienie lub skojarzenie, przejęzyczenie albo dziecięca naiwność. Zwykłe drobiazgi, jakie czasem w ogóle ciężko dostrzec, tutaj ożywają i zyskują ładną narracyjnie obudowę. Katarzyna Grochola sprawia wrażenie, jakby zabierała czytelniczki do świata swoich powieści, pozwala im pouczestniczyć w wydarzeniach znanych sobie. Jest to autorka, która przyzwyczaiła czytelniczki do konkretnego sposobu prowadzenia opowieści - i nawet w miniaturowych formach z tego nie rezygnuje, więc fanki będą zachwycone. Czasami wpada w tony felietonowe już typowo, częściej jednak trzyma się idei budowania scenek rodem z obyczajówki, wykorzystuje warsztat pisarski, żeby przemycić ciekawe spostrzeżenia albo ważne uwagi dla odbiorczyń. Jest tu familiarny charakter opowieści, jest zmienność tematów. Wszystko przygotowane tak, by bawiło i dawało trochę do myślenia. W sam raz na rozrywkową lekturę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz