Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.
Poszukiwania
Wiadomo, że jeśli istnieje gdzieś bardzo niebezpieczny guzik, którego pod żadnym pozorem nie należy wciskać (bo konsekwencją będzie szereg straszliwych katastrof), to Andy i Terry z domku na drzewie przynajmniej rozważą wciśnięcie. Wiadomo też, że jeśli pojawi się pan Nochal, wydawca (a zawsze się pojawia), to zażąda nowej książki natychmiast. Ale tego, co rozpoczyna fabułę „91-piętrowego domku na drzewie” (z każdym tomem przybywa 13 pięter) nikt nie przewidzi. Oto pan Nochal oddaje dwóm niesfornym twórcom pod opiekę swoje wnuki – sześcioletnie bliźniaki i dzidziusia. Maluchy rozbiegają się po domku (w którym nie brakuje sali do żonglowania piłami łańcuchowymi czy oczka z wygłodniałymi rekinami i… sieją spustoszenie.
Nie zabraknie tu wynalazków (bagietka podwodna, samonadymające się majtki ratunkowe), które świadczą o dziecięcej wprost wyobraźni autorów i doskonałym zrozumieniu mechanizmów, które bawią najmłodszych. Andy Griffiths i Terry Denton stawiają na absurdy, śmiech, który czasem jest rubaszny i nie trafiłby do innych niż literatura rozrywkowa dla mas publikacji. Ale uruchamianie zakazanych jeszcze dwie dekady temu w twórczości dla dzieci motywów gwarantuje olbrzymie zainteresowanie maluchów i traktowanie powieści komiksowej jako źródła rozrywki. Andy i Terry nie mają zamiaru nikogo i niczego uczyć, chcą tylko dobrej zabawy. Nie wywyższają się nad swoich odbiorców, sugerują czasem nawet, że są mniej od nich sprytni, a bardziej infantylni. Tak przykuwają uwagę – mocno wyróżniają się na rynku wydawniczym, nawet teraz, gdy powieści komiksowych jest sporo. Proponują prostą rozrywkę, ale jednocześnie coś, czego do tej pory w książkach nie było. Włączają do fabuły motywy znane raczej z pomysłów na nudnych lekcjach: nonsensy są tu na porządku dziennym, a im bardziej nieprawdopodobna akcja, tym lepiej.
Oryginalność pojawia się również w formie. Powieść komiksowa święci triumfy, ale tu nikt nie troszczy się o staranność wykonania: ilustracje przypominają gryzmoły i czasami trzeba się uważnie wpatrywać, żeby odkryć wszystkie niespodzianki. Do tego kiedy bohaterowie przemierzają większe odległości, ich droga zostaje rozłożona na wiele stron o podobnej zawartości. Takie działania odrywają od standardowych sposobów prowadzenia historii. Ważną rolę – jak rzadko w serii – odgrywa tu intertekst. Andy i Terry bawią się nawiązaniami literackimi. Do tego dochodzi pobyt na bezludnej wyspie czy grafik opieki nad dziećmi, pomysły, które same w sobie są komiczne. Andy i Terry sami wywołują masę kłopotów, które potem naprawiają z lepszym lub gorszym skutkiem. Tym razem trafiają na godnych siebie przeciwników. Motyw opieki nad dziećmi zwykle stwarza liczne możliwości rozśmieszania czytelników. Tu prowokuje również ekstremalne przygody i doświadczenia rodem z fantazji. Autorzy zaczynają też eksperymentować z formą – pokazują, jak różne możliwości narracyjne dadzą im zmieniające się wcielenia. Jak zwykle nie można się w domku na drzewie nudzić, to lektura w sam raz dla wszystkich, którzy nie lubią czytania i nie dają się przekonać do książek jako takich. Andy Griffiths i Terry Denton wiedzą doskonale, jak przekonać do siebie maluchy. A to oznacza, że już wkrótce rozbudują się o kolejne 13 pięter.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz