Wielka Litera, Warszawa 2018.
Przestrogi dla pań
Dziwnie się czyta „Stany małżeńskie i pośrednie” Doroty Kassjanowicz, bo autorka na początku skupia się tylko na wyjaśnieniach, niby kierowanych do bohaterek (albo w ich autoironicznych komentarzach), a nie zajmuje się wstrzeliwaniem czytelniczek w akcję. Dopiero po pewnym czasie staje się jasne, że zamiast tradycyjnych opisów będą tu migawki, jakby z babskich spotkań i zwierzeń rodem. Zamiast życia – życie już przetworzone, jego opis i ucieczka od schematów w obyczajówkach. Fakt, że tylko w formie, ale to i tak dużo, przynajmniej z punktu widzenia odbiorczyń.
Przyjaciółki są w tej powieści cztery i każda ma inne problemy, z którymi nie zawsze umie sobie poradzić. Izka nie może dogadać się z matką, która dość natarczywie domaga się, by córka założyła rodzinę. Aranżowane przez przyjaciółki randki wydają się katastrofą i przynoszą zestaw lęków introwertycznej kobiecie. Agata już wie, że samotność sprawia, że kobiety decydują się na toksyczne relacje. Jowita pracuje jako stylistka, ale szczerze nienawidzi tego zajęcia i z powodu własnej obcesowości traci coraz więcej klientek. Chciałaby spróbować czegoś innego, ale nie zamienia planów w czyn. Weronika natomiast pokazuje, jak to jest być zamkniętą w złotej klatce. Nie musi się martwić o pieniądze na dom, zajmuje się dziećmi, tyle tylko, że jej mąż kompletnie nie ma ochoty uczestniczyć w życiu rodzinnym. Weronika nie robi nic bez jego zgody, ale chciałaby kota rasy maine coon. W tajemnicy odwiedza internetowe fora tematyczne i bez końca analizuje treści wyczytane między wierszami maili i postów. Te cztery kobiety utrzymują ze sobą stały kontakt, są dla siebie nawzajem wsparciem, nawet jeśli nie do końca wiedzą, co dzieje się w otoczeniu przyjaciółki. Reagują na najmniejsze przejawy kłopotów, pozwalają się wygadać i pilnują, by żadna nie zrobiła zbyt wielkiego głupstwa.
Dorota Kassjanowicz zmienia rodzaje opowieści, ale zawsze jest obserwatorką z zewnątrz, tą, która komentuje i ocenia zachowania postaci. Dzięki temu może pokazywać czytelniczkom, w jakie pułapki lepiej nie wpadać i co może się zepsuć, gdy wszystko interpretuje się pod kątem wyobrażeń i marzeń. Wszystkie kobiety chcą szczęścia, ale każda musi pokonać na swojej drodze wiele przeszkód. Raz to podcinająca skrzydła rodzina, starsze albo młodsze pokolenie, które bardzo chce zawłaszczyć sobie matkę lub córkę i kierować jej życiem, raz ukochany, który wcale nie zamierza wchodzić w rolę wiernego i spokojnego małżonka, a raz – zupełnie obcy ludzie. Dorota Kassjanowicz próbuje przygotowywać czytelniczki na kolejne ciosy od losu, uprzedzać rozczarowania. Odnotowuje sytuacje znane z codzienności: zwykłe uciążliwe hałasy w bloku, niewinny internetowy flirt, który automatycznie wyzwala tęsknotę za przygodą. Przypomina, jak kończy się brak zaufania (lub zaufanie nadmierne). Swoimi doświadczeniami bohaterki mogłyby obdzielić całkiem spore grono odbiorczyń – Kassjanowicz zdobędzie więc uwagę czytelniczek. I zostanie jej wybaczone nawet to, że przyjaciółki muszą czasami na głos wyznać sobie coś, co doskonale powinny wiedzieć – i wygłosić przy tym parę komunałów na temat relacji damsko-męskich. To dosłowność dla pewnej części odbiorczyń, a i konsekwencja wyboru narracyjnej drogi. Jednak „Stany małżeńskie i pośrednie” to powieść, która w pewnym momencie mimo wszystko zacznie angażować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz