Iskry, Warszawa 2018.
Droga
Wielki powrót do klasyki funduje odbiorcom wydawnictwo Iskry powiastką filozoficzną, która chyba nie ma szans się zestarzeć. “Kubuś fatalista i jego pan” to książka, którą trudno byłoby oceniać w kategoriach wydawniczej nowości (mimo że nastoletnim blogerkom książkowym i takie kwiatki się zdarzają) - ale o której zawsze warto mówić. To powiastka niezwykła nie tylko ze względu na ponadczasowość i przełomową konstrukcję. Denis Diderot zaczyna tu wykorzystywać wątki charakterystyczne dla literatury rozrywkowej, bardzo umiejętnie zestawia wzniosłość z przyziemnością, tematy do refleksji z uciechami cielesnymi i małymi radościami.
Kubuś ma zabawiać swojego pana w podróży, przy czym nie jest ważny cel geograficzny, miejsce, do którego bohaterowie zmierzają ani przebywane trasy. Liczy się rozmowa, kontakt z drugim człowiekiem, wymiana myśli, podczas której tracą na znaczeniu różnice społeczne. Kubuś przez lata przyzwyczajony do poufałości i swoistego bratania się z panem, nie czuje się gorszy, mało tego - może bez konsekwencji odmówić wykonania polecenia, a pan będzie wtedy bezsilny. Z kolei panu nie uwłacza opieka nad wiernym sługą: kiedy trzeba, zastąpi go w działaniach, zatroszczy się o Kubusia i zadba o jego potrzeby. Jeśli nawet w rolach są panem i jego “poddanym”, to już w drodze szybko zauważy się wyższość Kubusia. Kubuś jest tym dowcipniejszym, sprytniejszym, rezolutnym i kreatywnym. Ponadto do urodzony gawędziarz, który twierdzi, że na jego zamiłowanie do historii wpływ miało kilka lat życia z zakneblowanymi ustami). Kubusiowi nie brakuje konceptów, a umiejętność snucia opowieści daje mu olbrzymią siłę i przewagę nad panem. Pan – nawet jeśli chce się podzielić własnymi przygodami – nie dorówna Kubusiowi w gawędziarstwie. Zresztą Kubuś i tak nie lubi słuchać.
Podróżują więc Kubuś i jego pan. Ten pierwszy dla zabicia czasu proponuje historię o swoich “amorach”. Podboje miłosne to zapowiedź pikantnych konkretów, nic dziwnego, że pan z niecierpliwością czeka na wyznania. Tymczasem Kubuś często wpada w dygresje, prezentuje całe szeregi anegdot poza interesującym pana nurtem egzystencji. Żongluje wydarzeniami, szuka niespodzianek i rozbudowuje relację nad miarę. Równie ważne jak przygody miłosne są drogi do nich w samej rozmowie. Pan stara się przyspieszyć zwierzenia, Kubuś je odwleka dla przyjemności oczekiwania. Część historii trafia do dialogów, część - do ogólnych akapitów sygnalizujących upływ czasu i skróty w dyskusji, silnie zaznaczany jest intertekst, świadomość budowania opowieści.
“Kubuś fatalista i jego pan” to także znakomity przekład Tadeusza Boya Żeleńskiego. Chociaż język pobrzmiewa już nieco archaicznie, nie zakłóca odbioru: czytelnicy bardziej koncentrować się będą na treści i na trafności spostrzeżeń. Nie jest to książka zanurzona bez reszty w filozofii. Co ciekawe, dostarczy i dzisiejszym odbiorcom sporo śmiechu. Żadne przemiany obyczajowe czy kulturowe nie zakłócają sedna opowieści - podróż Kubusia i jego pana, a właściwie po prostu treść rozmów prowadzonych dla uprzyjemnienia drogi, to wystarczający argument, by do tej publikacji sięgać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz