piątek, 1 czerwca 2018

Marta Fox: Elidełko-Kowadełko

Akapit Press, Łódź 2018.

Pierwszy dziennik

Odciągnięcie dzieci od telefonów i komputerów bywa coraz trudniejszym zadaniem i rodzice muszą uciekać się do systemu kar, żeby zabronić pociechom korzystania z elektronicznych gadżetów. Tymczasem tego typu decyzje, niezależnie od tego, czym motywowane, mogą też przyczynić się do rozwoju wyobraźni kilkulatka i do znalezienia przez niego nowych-starych form spędzania czasu. Przykładem zbawiennego braku dostępu do internetu staje się Ela, zwana w klasie Elidełko-Kowadełko, trochę zbuntowana jedenastolatka. Rodzice Elidełka proponują wymianę: jeśli dziewczynka codziennie zapisze stronę w pięknym czerwonym zeszycie, będzie mogła przez pewien czas grać na komputerze. To dość stereotypowe uzasadnienie dzienników pisanych przez małych bohaterów w ostatnich latach, ale dobrze się sprawdza, zwłaszcza że u Marty Fox czerwony zeszyt Eli trafia też do fabuły i ma spore znaczenie w rozwoju pierwszego zauroczenia.

Ela dzięki dziennikowi uczy się sztuki negocjacji, odkrywa przyjemność posiadania tajemnic (w końcu jest królową swojego zeszytu i nie musi pokazywać notatek nikomu, jeśli nie ma na to ochoty). Robi coś, czego inne dzieci nie znają, może wyznaczać trendy w klasie: jeżeli uda się wciągnąć innych w zabawę, stanie się ważna w środowisku. Przy okazji może się też przekonać, ile znaczy wyobraźnia i posiadanie własnych zainteresowań: jeśli wyróżnia się z tłumu, nie podąża ślepo za modą, a szuka własnych sposobów na zamanifestowanie osobowości, może poczuć się pewniej, a przy okazji dostrzec słabostki koleżanek. To daje siłę. Marta Fox podąża za małą bohaterką, rejestruje jej przygody w domu i w szkole. W domu zwykle chodzi o takie prowadzenie dyskusji z dorosłymi, żeby ci brali pod uwagę argumenty młodego pokolenia i nie występowali z pozycji mocniejszych. W szkole liczą się drobne intrygi, przepychanki o Konrada – najprzystojniejszego chłopca w klasie. Elidełko, wzorem innych bohaterek Marty Fox, przygląda się wszystkiemu trochę z boku, mimo że przecież uczestniczy we wszystkich wydarzeniach. Nie boi się wyrażania swojej opinii, przedstawia się jako postać myśląca samodzielnie – tego odbiorcy mogą się od niej uczyć. Motyw Konrada to wabik na dziewczynki – obietnica szkolnej miłości jest jednym z niewielu napędów fabuły, chociaż Marta Fox próbuje też urozmaicić historię zagubieniem dziennika (więc i zestawu najskrytszych uczuć bohaterki).

Jest tu trochę rozrywkowo, trochę edukacyjnie (bo bohaterka różnych rzeczy przez kontakt z innymi się uczy i wszystko starannie rejestruje), a trochę psychologicznie – Marta Fox próbuje przypominać dzieciom, jakie postawy cenić się w nich powinno najbardziej i jak kształtować charakter. "Elidełko-Kowadełko" nie jest zbiorem prostych wskazówek podawanych bezpośrednio maluchom. To z lektury każdy odbiorca powinien sobie wyprowadzić istotne wzorce czy pomysły warte realizowania w prawdziwym życiu. Co ciekawe, jest w tym tomiku prostsza narracja niż to, co do tej pory Marta Fox proponowała. Jeszcze czasami w niektórych pojedynczych wypowiedziach przewija się przemądrzałość postaci, tendencja do moralizowania zamieszczana w dojrzałych nad wiek kwestiach – ale nie w takim nasyceniu jak do niedawna. To sprawia, że automatycznie książeczka staje się o wiele bardziej strawna i atrakcyjna dla czytelników.

Ważną rolę odgrywają tu ilustracje, humorystyczne szkice Joanny Zagner-Kołat - to dzięki nim "Elidełko-Kowadełko" będzie przyciągać i kusić kilkulatki. W tych obrazkach jest dowcip, charakter i wyczucie odbiorców, stylistyczna zabawa, która uprzyjemnia czytanie. A że sama bohaterka lubi rysować, może część obrazków pokazywać jako własne. Udana jest ta propozycja i spodoba się samodzielnie czytającym dzieciom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz