Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.
Poszukiwań ciąg dalszy
Na ponowne spotkanie z przygodą zaprasza detektyw Pierre, który tym razem wybiera się do Pałacu Chaosu, najwyższego wieżowca Labiryntopolis. Tajemniczy Pan X zapowiada, że ukradnie bezcenną Kostkę Labiryka ze szczytu wieżowca. Takiej groźby nie można zlekceważyć. Odbiorcy razem z detektywem będą zatem podążać śladami złoczyńcy. Najpierw – w pobliżu budynku, później na kolejnych piętrach imponującej budowli. Pościg trwa, a do zdobycia jest po drodze wiele nagród. Na odbiorców czeka też wiele wyzwań, bo każde piętro to osobne zadania poza śledzeniem Pana X. Co pewien czas pojawia się bohater, który potrzebuje pomocy lub wskazówki, daje osobne zlecenia albo wyznacza wyzwania. Odbiorcy mają też zbierać ukryte obiekty, wskazywać zagubione postacie, wyszukiwać konkretne przedmioty (niekiedy – na czas). Nie będą mieli czasu na spokojne kontemplowanie rozkładówek - od początku zaangażują się w szybką grę, która nie pozwala na opieszałość.
Jest tom "Detektyw Pierre w labiryncie. Na ratunek Labiryntopolis" skonstruowany jak gra zręcznościowa. Liczy się tu spostrzegawczość, refleks i dokładność, a odbiorcy muszą poza umiejętnością przechodzenia labiryntów wykazać się jeszcze również pomysłowością. Wyróżnia się na rynku ta publikacja ogromem szczegółów: każda rozkładówka (dużego formatu) jest tu zapełniona bardzo drobnymi ścieżkami i przedmiotami kilkumilimetrowymi, co razem daje wrażenie misternych wzorków. Oczywiście maksymalnie utrudnia też prowadzenie obserwacji, nie tylko małym, ale i dorosłym odbiorcom. Tu dla nikogo nie ma taryfy ulgowej, a nawet jeśli labirynt oznakowany jest strzałkami, bez czujnego przechodzenia samodzielnie kolejnych ścieżek nie da się nic zdziałać. Odbiorcy mogą zatem potraktować książkę jak podstawę do konkursów, rywalizacji czy wspólnej zabawy – szybko się nie znudzi, bo też i nie da się obejrzeć od razu wszystkiego nawet przy uważnym przyglądaniu się stronom. Tymczasem zadania do wykonania skutecznie odciągają od możliwości analizowania zawartości rozkładówek. W końcu tu rozrywka zamienia się w pracę, Detektyw Pierre to bohater ekstremalnych wyszukiwanek i chyba nie da się publikować bardziej skomplikowanych pozycji z gatunku. To tomik, który raczej małym dzieciom się nie spodoba, za to starszym rzuci wielkie wyzwanie. Rozkładówki przedstawiają ogromne przestrzenie, pomieszczenia lub ulice, nie ma ograniczeń kolorystycznych ani zabaw w pastelowe obrazki, więc ilustracje sprawiają na pierwszy rzut oka wrażenie pstrokatych i przesadzonych (ale też bardzo precyzyjnych i misternych). Wszystko po to, by jak najbardziej zwiększyć stopień trudności odbiorcom-użytkownikom. W tak przygotowanej całości nie ma jednej skutecznej metody działania, każdy będzie korzystać z książki inaczej. Kolejne rozkładówki to zestaw labiryntów oraz przedmiotów i postaci do znalezienia, a każdy sukces prowadzi do następnego piętra Labiryntopolis. Jest to sposób na zatrzymanie odbiorców przy tomiku, a także - połączenie publikacji z grami zręcznościowymi w samej formie. Jeśli ktoś lubi wyszukiwanki i rywalizację w tej dziedzinie, powinien spróbować swoich sił w tomiku ekstremalnym, a do takich bez wątpienia należą kolejne książki z tej serii. "Na ratunek Labiryntopolis" to próba przejścia na wyzwania obrazkowe: tekst zostaje tu zepchnięty na margines, ale i tak jest ważny za sprawą stylizacji na polecenia i wskazówki od mieszkańców i pracowników budynku. To próba podbicia dorosłego rynku pomysłem z literatury czwartej i łamigłówek - warto przyjrzeć się jej choćby ze względu na samą ilustracyjną realizację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz