środa, 2 maja 2018

Muminek i Pieśń Oceanu. Na podstawie opowiadań Tove Jansson

Egmont, Warszawa 2018.

Szukanie skarbów

Każde dziecko ma swoje skarby, przedmioty, które innym wydawać się mogą śmieciami, ale właścicielowi przypominają o najpiękniejszych chwilach, budzą dobre wspomnienia albo przynajmniej cieszą ze względów estetycznych. Kolekcjonować ważne znaleziska można zacząć w dowolnym momencie, dla części odbiorców impulsem do takiego działania będzie przygoda Muminka opisana w tomiku „Muminek i Pieśń Oceanu”, na podstawie opowiadań Tove Jansson (trochę szkoda, że tylko „na podstawie”, a nie przedstawia się dzieciom oryginalnych dzieł Tove Jansson, ale kultura pop nie dopuszcza do siebie tak komplikowanych utworów, zwłaszcza w ramach literatury czwartej upraszczanej do granic możliwości). Muminek jest tu chodzącą reklamą publikacji (i całego cyklu): postać znana maluchom z telewizyjnego cyklu dobranocek ma wielką siłę przekonywania. Zanim więc kilkulatki trafią na oryginalne powieści Tove Jansson i historie o trollach, mogą przekonać się do tej autorki przez szereg prostych historyjek o jednowymiarowych fabułkach.

Wszystko zaczyna się od wizyty Tatusia Muminka na strychu. Bohater podczas poszukiwania potrzebnych mu akcesoriów, trafia na Kuferek Odkrywcy – pudło ze skarbami z dawnych czasów. Nie może oprzeć się pokusie zajrzenia do środka, tam znajduje swoje cenne pamiątki, zwłaszcza pewną muszlę – muszlę, która śpiewa Pieśń Oceanu. Taki skarb wykracza daleko poza znaleziska dzieci, nic dziwnego, że Muminek czuje zazdrość i postanawia iść w ślady Tatusia Muminka: znaleźć na plaży swoją muszlę i zapoczątkować własną kolekcję (która zaimponowałaby Pannie Migotce). Wybiera się w tym celu nad morze, długo szuka wśród przedmiotów wyrzuconych na brzeg tej najcenniejszej muszli. Problem w tym, że żadna nie chce śpiewać tak pięknie, jak ta Tatusia Muminka.

Na podstawie książki „Muminek i Pieśń Oceanu” można pokazać dzieciom działanie zazdrości i bezsensowność współzawodnictwa w pewnych dziedzinach. Muminek wcale nie musi konkurować z Tatusiem Muminka i szukać podobnego skarbu do tego, jaki znalazł się w Kuferku Odkrywcy. Ważne jest to, by odkrył coś ważnego dla siebie, a nie naśladował ślepo rodzica – tylko samodzielne i oryginalne znalezisko będzie warte wspominania po latach i da bohaterowi satysfakcję. To lekcja, którą dzieci mogą sobie przyswoić: dla każdego ważne i wartościowe może być coś innego, nie ma sensu gonić za cudzymi marzeniami.

Jest „Muminek i Pieśń Oceanu” książeczką drobną, ale starannie przygotowaną. Ładne jest opracowanie graficzne (wiadomo, że znani z kreskówki bohaterowie, których wizerunki opracowała Tove Jansson, przyciągną czytelników, ale nasycone kolory też dużo zrobią w tej kwestii), duży druk sprawia, że dzieci mogą ćwiczyć samodzielne czytanie – na tomiku, który je bezpośrednio zaangażuje. Muminek prowadzi najmłodszych przez przygody emocjonujące – przeżywa nawet burzę na morzu. Wszystko dostosowane jest do percepcji maluchów i zapewni im atrakcyjną lekturę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz