wtorek, 22 maja 2018

Dorota Suwalska: Bruno i siostry

Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.

Kolega Zuźki

Po sukcesie wydawniczym, jaki Dorota Suwalska odniosła za sprawą opowieści o rezolutnej Zuźce, przyszedł czas na cykl i dla chłopców. A skoro przestrzeń szkolna (i domowa) zostały już sprawdzone i zaakceptowane przez czytelników, autorka postanawia wykorzystać ten sam świat, tyle że z innego punktu widzenia – i wzbogacony o kolejne domowe wątki. Tak pojawia się tomik "Bruno i siostry", pierwsza historia drugiej podserii. Będzie w niej znów w dalekim planie utalentowany literacko Jaszko, który może zostać menadżerem zespołu, i sama Zuźka. Zarysują się szkolne romanse (nie na poważnie, bo w końcu to książka dla dzieci, a nie dla wzdychających nastolatek – ot, tyle, żeby podbarwić trochę akcję i pokazać, czy można zakochać się w dziewczynie przyjaciela). Znacznie bardziej interesuje autorkę temat młodszych i starszych sióstr, z których pierwsze zatruwają życie w szkole - Miłka za nic ma konwencje i granice odporności dorosłych, to dziewczynka zdecydowana i świetnie zorientowana w tym, czego chce – a drugie w domu, bo pełnoletnia Kaśka na pewno nie jest zbyt dojrzała i rozsądna. Kaśka jest artystką i zmienia chłopaków jak rękawiczki, Miłka chce zostać weterynarzem, więc rozczula ją widok każdego zwierzęcia. Bruno świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że jeśli jego siostra stanie się pośmiewiskiem w szkole, on sam zacznie być wytykany palcami. Z drugiej strony - Miłka nie przejmuje się towarzyskimi porażkami, robi swoje i nie martwi się o społeczny ostracyzm.

Do domowych i szkolnych scenek dochodzą dialogi dojrzałe, wyjaśniające odbiorcom sprawy, o których na pewno nie porozmawiają szybko z rodzicami. Dorota Suwalska traktuje swoich czytelników z sympatią i powagą, jest w stanie stać się dla nich przewodnikiem po rzeczywistości. W pewien sposób może też podpowiadać dorosłym, jak prowadzić rozmowy z pociechami na intrygujące je tematy - żeby nie zabijać dociekliwości, a także nie odwoływać się do zbyt trudnych dla dzieci kwestii. Jednak tomik "Bruno i siostry" odbiorcy będą czytać raczej samodzielnie – tym cenniejsza jest umiejętność bohaterów w rozwiewaniu wątpliwości młodszego pokolenia. Wątków jest tu sporo, między innymi szukanie Drakuli (psa), pierwszy dzień w szkole Miłki, artystyczne zapędy Kaśki, ale i zespół muzyczny, który z kolegami zakłada Bruno. Wszystko po to, żeby czytelnicy się nie nudzili. Nie mają szans przy takiej opowieści, pełnej zaskoczeń, zabawnych motywów i nieoczekiwanych dopowiedzeń od innych bohaterów (innych niż narrator-Bruno). Sam Bruno nawet chwilami modyfikuje tradycyjną formę książki, zmienia miejsca na wstęp i epilog, pozwala wcinać się w opowieść siostrom – to sprawia, że opowieść staje się jeszcze bardziej lekka i zabawna, przyciągnie odbiorców - i to nie tylko tych, którzy chcą dowiedzieć się, co słychać u przyjaciół Zuźki.

Dorota Suwalska bardzo dobrze radzi sobie z narracją dla dzieci. Nie traktuje ich z góry i nie infantylizuje tekstu, wprowadza za to kontrolowany chaos i mnóstwo niespodzianek. Odwołuje się do typowych szkolnych marzeń (kariera muzyczna, która zapewni szacunek rówieśników) i do sytuacji ze szkolnych korytarzy. Do tego dokłada wyrozumiałą rodzinę i przyjaciół, z którymi można wiele zdziałać. Jest opowieść "Bruno i siostry" bardzo miłym wstępem do następnego poczytnego cyklu, a Suwalska udowadnia swoją umiejętność dostosowywania narracji i fabuły do dziecięcych czytelników. Dzięki takim lekturom maluchy chcą czytać samodzielnie i dla rozrywki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz