Nasza Księgarnia, Warszawa 2018.
Śledztwo u babci
Popularnością na rynku literatury czwartej cieszą się serie detektywistyczne – po sukcesie Lassego i Mai niemal każdy autor chce mieć w swoim dorobku cykl o małych detektywach rozwiązujących proste zagadki z najbliższego otoczenia. Teraz do grona twórców dołącza Marta Guzowska, proponując Detektywów z Tajemniczej 5. Punkt wyjścia jest tu logiczny dla małych odbiorców: Piotrek z małą siostrzyczką, Jagą, musi iść do babci, żeby nie przeszkadzać mamie w pracy (w pisaniu doktoratu). Oderwanie od rodziców to przecież pierwszy obowiązkowy krok w kierunku przygody, nic zatem dziwnego, że bohater wypełnia to zadanie z radością. Zresztą babci nie przeszkadza obecność ulubionego szczura chłopca, Sherlocka – a z mamą w tej kwestii bywa różnie. Na klatce schodowej Piotrek poznaje Ankę, nową sąsiadkę – i zaprasza ją do babci. Tak zawiązuje się detektywistyczna spółka, chociaż dzieci nie mają jeszcze pojęcia, że przyjdzie im pracować razem nad rozwiązaniem zagadki, już wkrótce dostaną pierwsze zadanie.
Babcia Piotrka i Jagi jest bardzo zdenerwowana: odkryła zniknięcie kamei, cennej pamiątki. Klejnot był kopią ozdoby Izabeli Czartoryskiej, miał też ogromną wartość sentymentalną. Niezależnie jednak od tego, jak drogi byłby dla postronnych, liczy się przecież zmartwienie babci i jej bezradność. Bohaterowie od razu dają się wciągnąć w zagadkę. Babcia przedstawia im przebieg dnia, co pozwala wskazać trzy podejrzane osoby: sąsiadkę, listonosza i pana, który miał naprawić dekoder. Gdyby się zastanowić głębiej, każde z nich miało i motyw, by zabrać klejnot, i okazję, by to niepostrzeżenie zrobić. Babcia nie poradzi sobie bez pomocy, a wnuk za wszelką cenę chce się wykazać przenikliwością umysłu. Akcja rozgrywa się tu zatem przede wszystkim w retrospekcjach, tematy aktualne polegają na śledzeniu opowieści i wyłuskiwaniu z niej co ważniejszych tropów. Dzięki autorce robić to mogą nie tylko bohaterowie – odbiorcy zabawią się w detektywów i spróbują wskazać potencjalnego złodzieja.
„Zagadka zaginionej kamei” składa się z krótkich i przejrzystych rozdziałów. Ponieważ to początek cyklu, autorka może wprowadzić bohaterów i pozwolić im się nawzajem poznawać. Szybko kreśli otoczenie – sytuację w domu babci i familiarny charakter opowieści. Nie chce wdawać się w prawdziwe zagrożenia ani straszyć czytelników. Stawia bardziej na samą zagadkę niż na intrygę kryminalną, więc podekscytowane maluchy mogą skupiać się na łączeniu przesłanek i rozszyfrowaniu tajemnicy. Każdy rozdział kończy się pytaniem z trzema możliwymi odpowiedziami do wyboru – kto uważnie śledził akcję, powinien tu domyślić się rozwiązania, dla kogo zagadka jest akurat jeszcze za trudna, ten będzie mógł sprawdzić odpowiedź na początku kolejnego rozdziału. Nie ma tu znaczenia dosyć tendencyjne rozwiązanie – dzieci będą się dobrze bawić. Marta Guzowska pokazuje im, że praca dla detektywa czeka nawet w najbliższym otoczeniu, nie trzeba wcale być bohaterem filmu sensacyjnego, żeby zajmować się zadaniami dla detektywów. Namawia do uważnej lektury i do wyciągania z niej wniosków, uczy wyczulenia na to, co pozornie niedostępne. Zwyczajne dzieci mogą dzięki spostrzegawczości przeżyć niezwyczajną przygodę, a to spora korzyść z lektury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz