Edipresse, Warszawa 2018.
Wzór aktorski
Magdalena Lamparska popełnia dwa dość poważne błędy w swojej powieści „Wszystko albo nic. #jakPolaNegri”. Pierwszy to ten, że nie może się zdecydować, czy pisać biografię aktorki, czy powieść obyczajową. Drugi – że nie umie dostarczyć odbiorcom sensownego zakończenia drobnego wątku, który zastępuje całą warstwę obyczajową. Czytelnicy nie wiedzą zatem, czy koncentrować się na egzystencji Apolonii Chalupec (właściwą formę przerabianego notorycznie nazwiska autorka kilka razy podkreśla w narracji, jakby miała ochotę walczyć ze wszystkimi), czy też zainteresować się jednak losami dość bezbarwnej Anny Mazur, młodej aktorki, która marzy o wielkiej karierze. Ta pierwsza nie zapewni fabularnych niespodzianek, bo jeśli po książkę sięgną fani Poli Negri, otrzymają tu przebieg życia i kariery – czyli coś znanego. Ta druga nie zagwarantuje atrakcji tym bardziej, bo jej czas upływa na czekaniu na wymarzoną rolę. Anna Mazur chciałaby zagrać Polę Negri, problem w tym, że nie została nawet zaproszona na casting do filmu o idolce. Podejmuje walkę: radykalnie zmienia fryzurę i zaczyna szukać możliwości zaprezentowania się przed filmowcami, ale mimo determinacji nie wykrzesze z siebie na tyle energii, by stać się postacią ważną dla czytelników. Z Polą Negri przegrywa w pojedynku o popularność – tu w ogóle nie ma szans na sympatię odbiorców, jej losy pozostają obojętnie przyjmowane.
Nie wiadomo, dlaczego Magdalena Lamparska każe swojej bohaterce tkwić w marazmie i narzekać na brak możliwości. Anna Mazur zwyczajnie nie nadaje się na gwiazdę, jedynie na przenoszenie goryczy i rozczarowań. Ale podobne dylematy przeżywają setki adeptów szkół teatralnych – a autorka nie wyjaśnia, dlaczego akurat Annie należy się z tego powodu współczucie. Sama Lamparska też nie ma zaufania do swojej postaci, co widać w stale modyfikowanych na niekorzyść Anny proporcjach. Najpierw bohaterka czyta biografię Poli Negri – obszerne rozdziały z lektury są przerywnikiem w relacji o Annie, próbą ukojenia nerwów i zwróceniem uwagi na przeszłość – z perspektywy czasu widzianą właściwie bez wad. Później ucieczki w rzeczywistość Poli Negri stają się coraz bardziej rozbudowane, za to we fragmentach o Annie powoli znikają konkrety. I tak do końca tomu – coraz więcej jest życiorysu Poli Negri, a coraz mniej doświadczeń Anny – w końcu uzasadnienia dla powieści obyczajowej.
„Wszystko albo nic” to zatem lektura bardzo udziwniona. Zabrakło w niej doświadczenia i wyczucia warsztatowego przy za bardzo aż eksponowanej chęci napisania książki. Kiedy autorka orientuje się, że brakuje jej pomysłów na rozwijanie życiorysu Anny Mazur, zaczyna uciekać w naiwne wiwisekcje, autoanalizy prowadzone przez bohaterkę zbyt długo i zamiast konkretnych wydarzeń. W tej powieści nie da się zaufać postaci – a poza nią w relacji bez Poli Negri Lamparska wiele by nie zaproponowała. Po odsączeniu zbędnych refleksji oczywistych dla wszystkich pozostaje z biografii Anny Mazur drobne opowiadanie, które może być potraktowane jako ramówka dla życiorysu Poli Negri – ale też jest pozbawione punktów kulminacyjnych czy jakiegokolwiek uczucia. Pozostaje tylko Pola Negri, a tego wcale się od powieści obyczajowej nie oczekuje. Tak łatwo zrozumieć, że nie każda tęsknota da się bezpośrednio przełożyć na fabułę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz