Marginesy, Warszawa 2018.
Co w trawie piszczy
Ma w sobie Dave Goulson dziecięcą ciekawość świata, którą łączy z pracą badawczą. Ma w sobie dozę pozytywnego szaleństwa, które pomaga w podejmowaniu niepopularnych decyzji. To dlatego kupuje sobie łąkę. Chce bez przeszkód móc obserwować, jak rozwija się na niej życie - zwłaszcza w świecie owadów - i przyczynić się do chronienia przyrody. Ten drugi cel zyskuje również pośrednio przez tom "Łąka", prywatno-naukową opowieść o tym, co w trawie piszczy. Każdy rozdział tego tomu to przyglądanie się wybranym gatunkom chrząszczy, muchom, ważkom czy modliszkom, motylom i pszczołom lub osom: wszystko, co autor zauważy podczas porannej przebieżki, może się przemienić w temat obszernego a felietonowego w stylu rozdziału. Do tego autor lubi zadawać "kontrowersyjne" pytania, na przykład po co owadom samce czy - co robią kwiaty, żeby przywabić zapylaczy. Rozwiązania zagadek bywają zaskakujące.
Jest więc łąka i człowiek, który potrafi się pochylić nad najbardziej nielubianym insektem po to tylko, żeby zaprezentować jego niezwykłe umiejętności szerokiemu gronu odbiorców. To nie wszystko, czym Goulson kusi czytelników. Podstawowym atutem jego książki staje się umiejętność wydobywania z obserwacji komizmu. Autor zderza zwyczaje owadów z sytuacją człowieka (zwłaszcza w relacjach erotycznych) i dowcipnie je komentuje. Okazuje się nie tylko dobrym badaczem, ale i sprawnym ironistą, który nie posługuje się oczywistościami. Rozumie owady i kibicuje im, podziwia je lub wyśmiewa - wszystko ze swoistą czułością (którą trudno pojąć choćby w przypadku uciążliwych much). Wywody Goulsona charakteryzują się więc nie tylko wysokim stopniem profesjonalizmu, ale i zaangażowania - autor zdecydowanie nie ma i nie chce mieć dystansu do obiektu badań. Tylko tak może wciągnąć czytelników w lekturę. W efekcie od "Łąki" ciężko będzie się odbiorcom oderwać, chociaż nie jest to najlepsza książka do czytania przy śniadaniu. Wartością "Łąki" jest szerzenie wiedzy na temat owadów, walka o dbanie o ekosystem, ale też śmiech - zjawisko stosunkowo rzadkie przy popularnonaukowych tekstach. W ten sposób "Łąka" zamienia się w zgrabne czytadło.
Dave Goulson sięga też do autobiografii - zwłaszcza wspomnień związanych z przeprowadzaniem nieudolnych lub nieudanych badań. Pozwala czytelnikom śmiać się z siebie samego: amatora, który zaznacza motyle, by następnym razem spróbować je złapać w tym samym miejscu, tego, który stawia bezsensowne tezy, otrzymując nikomu niepotrzebne wnioski, człowieka, który bez przerwy się dziwi i chce uzyskać odpowiedzi na dziecięce w duchu pytania (które, jakby się głębiej zastanowić, mają większy sens). Ten portret w powiązaniu z ogromną wiedzą zapewnia niezapomniane wrażenia podczas lektury. "Łąka" to książka, która odkrywa przed czytelnikami przygodę czającą się tuż za rogiem, w najbliższym otoczeniu, przeważnie ignorowanym lub odrzucanym. Dave Goulson ma dar gawędziarskiego opowiadania i już samo to przyczynia się do zwiększenia liczby zainteresowanych tomem. "Łąka" to również lektura bardzo rozrywkowa - tu zdobywanie wiedzy może być skutkiem ubocznym dobrej zabawy. Warto sprawdzić, jak ten autor podchodzi do komentowania zwyczajów owadów już dla samego stylu pisania. A przecież atutów "Łąka" ma więcej. I można nawet wzdrygać się na widok insekta, a szczerze śmiać przy czytaniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz