Egmont, Warszawa 2018.
Zamiast straszyć
Sebastian Van Pirek jest bohaterem stworzonym dla śmiechu, podobnie zresztą jak większość postaci, które Marcin Wicha przedstawia najmłodszym w swoich książkach. „Niezwykła historia Sebastiana Van Pirka” to nie tylko popis komizmotwórczy, ale też wskazanie cech gatunkowych w cyklu Poczytaj ze mną. Dzięki etykietom, jakimi oznaczone są kolejne tomiki, maluchy mogą świadomie wybierać sobie lektury zgodnie z zainteresowaniami bądź aktualnymi potrzebami, wiedzione ciekawością albo dobrymi doświadczeniami. Egyzstencja Van Pirka opatrzona została tagiem „biografia” i chociaż mowa tu o fikcyjnej postaci, Marcin Wicha do gatunku się odwołuje – tworzy z zasad genologicznych ramę kompozycyjną, a do tego czasami podpowiada dzieciom, na czym polegają opowieści o czyimś życiu. Wprowadza zatem oprócz śmiechu czynnik edukacyjny, a to spodoba się dorosłym kupującym książkę swoim pociechom.
Sebastian Van Pirek nie wyróżniałby się niczym szczególnym, gdyby nie to, że jest wampirem. Wprawdzie nikt już od dawna nie boi się wampirów (a tomik nie został opatrzony etykietą „horror”, więc Wicha straszyć czytelników nie zamierza), ale nie na wampirowatości polega charakterystyka postaci. Zresztą tu wszyscy są wampirami, nikt nie robi z tego sensacji. Problem tkwi gdzie indziej. Sebastianowi nie rosną kły. Na początku rodzice bagatelizują sprawę, zwłaszcza mama dobrotliwie objaśnia, że ten atrybut wampira pojawi się z czasem – ale Van Pirek dorasta, a wciąż nie może straszyć ogromnymi zębami. Szuka więc swojego przeznaczenia, ale przez brak kłów nie radzi sobie nawet w Wieczorowo-Nocnej Szkole Strachów i Upiorów. To już zaczyna być niepokojące. Sebastian próbuje więc innych ról, aż w końcu odkryje swoje przeznaczenie.
Marcin Wicha prowadzi tę historię z komicznym zacięciem. Przez większość akcji Van Pirek opowiada wymyślane przez siebie kawały. Nie są to dowcipy najwyższych lotów, mało który dorosły by się przy nich uśmiechnął – ale takie właśnie pomysły najbardziej rozbawiają docelowych odbiorców, więc „Niezwykła historia Sebastiana Van Pirka” spotka się z ogromnym uznaniem maluchów. Tu właściwie nie ma odpoczynku od żartów, bo to one definiują bohatera naprawdę. To, co dla wszystkich jest jasne od początku – że Sebastian Van Pirek zamiast straszyć, powinien rozśmieszać – stanowić będzie punkt docelowy opowieści. Dzięki temu maluchy przekonają się, że każdy powinien być sobą, a nie dostosowywać się do stereotypowych czy ogólnych stwierdzeń. Van Pirek nie czułby się szczęśliwy w rolach, w których spełniają się inni (nie ma znaczenia – wampiry czy ludzie) – nie może przejmować cudzych marzeń, musi odkryć, czego naprawdę pragnie – i tego się trzymać. To cenna lekcja, która przysłonięta jest ciągłymi wygłupami. Dzieci nie będą miały problemu z odkryciem prawdy, którą przekazuje im Van Pirek – a przy okazji otrzymają zabawną lekturę. Na takiej książce mogą same próbować ćwiczyć czytanie – wciągnie je akcja i zestaw wywrotowych pomysłów autora. Marcin Wicha nie pozwala się nudzić, nawet mało pociągający tytuł nie będzie tu przeszkodą. Dzieci szybko złapią konwencję, w której tworzy ten autor – i zaangażują się w problemy Van Pirka. Ucieczka w świat wyobraźni w połączeniu z gatunkiem znanym z literatury faktu to w tym wypadku ciekawa opowieść, fikcyjna biografia pełna anegdot i nastawiona na najmłodszych odbiorców. Marcin Wicha pokazał już nieraz, że w literaturze dla dzieci stawia na śmiech i na absurdy – a to skutecznie przyciągnie do niego kilkulatki. Przygody wampira (i innych stworów, które z różnych powodów nie mogą straszyć) to pomysł nie do przecenienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz